Dzień Dziecka- bo miłość jest najważniejsza.


Dzień Dziecka powinien być naprawdę wyjątkowy. Ja swój pamiętam doskonale. Każdy. Moja mama co roku obowiązkowo zabierała mnie na nowohuckie Osiedle Centrum, abyśmy mogły nasycić swoje podniebienia owocową galaretką z ręcznie robioną bitą śmietaną. Oczywiście zawsze dostawałam jakiś drobiazg, jednak pamiętam, że celebrowanie tego dnia było dla mnie, małej dziewczynki – najważniejsze i niepowtarzalne. To był również dzień, kiedy mój tato obowiązkowo jechał do budki telefonicznej, aby o godzinie 19.00 zadzwonić do mnie z dalekiego kraju w którym właśnie był na kontrakcie. Wszystko wtedy było magiczne i takie „bardzo moje”; mimo, że nie dostawałam drogich lalek, a jakikolwiek sprzęt komputerowy był poza zasięgiem wzroku.


W dzisiejszych czasach , kiedy tylko wpiszesz w przeglądarkę internetową hasło „Dzień Dziecka” od razu wyskoczy Ci stos reklam z internetowymi sklepami, oferującymi zabawki dla najmłodszych. Wszystkie opisywane są jako właśnie te: jedyne, wyjątkowe i wyśnione dla Twojego dziecka… No właśnie… Pytanie czy faktycznie takie są?! Marketingowcy często wykorzystują takie górnolotne hasła, abyście skusili się i zapłacili parę stówek za drogi gadżet. Przecież każdy rodzic pragnie, aby jego dziecko dostało z okazji jego dnia coś „niepowtarzalnego.” Tymczasem zapominamy, że latorośli najbardziej zależy na Twojej obecności i uwadze. Wtedy i tylko wtedy, faktycznie czuje się wyjątkowa. Chciałabym, aby ten dzień dla Twojego dziecka i Twojej rodziny faktycznie był niepowtarzalny. Oprócz prezentu ,„pierwsze skrzypce” powinny grać Wasze wygłupy, wspólnie

spędzony czas i magia chwili. Przecież o to tak naprawdę chodzi w dniu 1 czerwca.

1. Ahoj przygodo! 


To propozycja dla tych, którzy mogą z łatwością wyskoczyć „ za miasto.” Możesz swojemu najmłodszemu podarować np. namiot do pokoju czy zabawkowy zestaw piknikowy, który wykorzystacie w pierwszej kolejności podczas Waszej wspólnej wycieczki. Możecie jechać nad jezioro, (wtedy mile widziana wędka na ryby) do lasu, czy po prostu rozłóżcie swoje kosze piknikowe ze smakołykami na łące. Na koniec dnia możecie sobie zorganizować kino plenerowe albo ognisko z kiełbaskami. Jeżeli zdarzy się tak, że aura nie dopisze, rozłóżcie namiot od razu w pokoju, zawieście świecące girlandy i poudawajcie trochę, że właśnie jesteście na biwaku w lesie, gdzie dokoła roi się od dzikich zwierząt ;) Zgaście światło, odpalcie latarki i szukajcie groźnych stworzeń!

2. Kuchenne rewolucje dziecięcych pomysłów.

Jeżeli Twoje dziecko jest fanem gotowania i pieczenia możesz podarować mu foremki do ciastek, zabawkowy zestaw garnuszków i naczyń czy mini kuchnię, którą w pierwszej kolejności umieścicie w tej prawdziwej i razem trochę pogotujecie. Możecie przygotować zestaw piknikowy na Wasz późniejszy biwak lub upiec ciasto, którym Twoje dziecko będzie mogło się pochwalić następnego dnia w przedszkolu/szkole. Staraj się nie przejmować tym, że nabrudzicie. Nie stawiajcie sobie ograniczeń, gotujcie, pieczcie co tylko chcecie i oczywiście obowiązkowo, podjadajcie w czasie pichcenia. 

Myślę, że całkiem niezłym pomysłem jest zakup sprzętu kuchennego z którego Twoje dzieci na pewno będą korzystać w przyszłości przy okazji szkolnych spotkań czy rodzinnych imprez. Mam na myśli na przykład maszynkę do robienia lodów, gofrownicę, maszynę do waty cukrowej czy popcornu. Można je śmiało kupić przez internet i to w całkiem przystępnych cenach. Takie wyposażenie kuchni dostarczy Wam kulinarnej rozrywki i jednocześnie będzie rajem dla podniebienia. Wiesz co jeszcze ucieszy Twoje dziecko? Przy okazji „kuchennego” prezentu, zabawcie się w zawody. Zadaj swojemu najmłodszemu jakiś temat np.: „owoce”. Ono będzie zawodowym kucharzem, a Ty „surowym” jurorem oceniającym jego kulinarne poczynania. Moje dzieci uwielbiają tę zabawę i zawsze dostają ode mnie 10/10 


3. Teatr autorski 


Podaruj swojemu dziecku pacynki, teatrzyk cieni, wymarzony kostium, farbki do twarzy, drewnianą scenę i stwórzcie swój teatr. Wybierz którąś z powyższych propozycji i niech to będzie pretekstem do wymyślenia własnej bajki czy sztuki teatralnej. Możecie pomalować buzię i wybrać odpowiednią muzykę, która będzie Wam towarzyszyć podczas spektaklu. Na pewno dodatkowym wyzwaniem będzie, kiedy pod koniec zabawy zaprosicie sąsiadów czy znajomych, aby byli Waszą widownią. Mile widziany kamerzysta  , żeby było co wspominać za parę lat. Zaszalejcie i niech Wasi bohaterowie mają kolorowe tatuaże. Dzieci to kochają





4. Rodzinne opowieści.

Taką rodzinną pamiątkę możecie stworzyć przy pomocy gadżetów takich jak: kolorowy album, piękny pamiętnik, aparat typu Polaroid, mini drukarkę do zdjęć, pisaki, naklejki, kredki, wycinanki, farby. Może Ty masz jakąś swoją pamiątkę, którą możecie wykorzystać. Wierz mi, że to będzie nie tylko niezapomniany czas dla Was, ale za parę lat, również wspaniała pamiątka. Możesz schować stworzony album i podarować go dziecku np. na osiemnaste urodziny.

Co ma się znajdować w takim albumie? Wszystko co tylko chcesz! Wykorzystajcie aparat lub drukarkę i zróbcie zdjęcia z „głupkowatymi” minami. Za pomocą farb odbijcie swoje ręce, kredkami: narysujcie miejsce swoich marzeń i wklejcie do pamiętnika. Możecie także napisać do siebie nawzajem listy, które dołączycie do albumu i za kilka lat zobaczycie co się w nich znajduje. Wszystkie prezenty plastyczne mogą być pretekstem do stworzenia takiej autorskiej pamiątki rodzinnej. Co więcej, zachęcam Was do umieszczenia w pamiętniku tekstu ulubionej piosenki, Waszego wiersza, przepisu kulinarnego, a może zabawnych sytuacji, których byliście autorami w ciągu ostatnich miesięcy. Jeżeli Twoje dziecko posiada dyplomy, odznaki, czy jakiekolwiek inne osiągnięcia; też umieść je w takim stworzonym przez Was pamiętniku. Wierzcie mi, że o tych wszystkich chwilach w dzisiejszych czasach jest łatwo zapomnieć. Niech Dzień Dziecka będzie pretekstem, do wspólnej zabawy, ale i uwiecznienia tych najpiękniejszych chwil w Waszym życiu.




5. Dla chcącego nic trudnego.

Pamiętaj, że każdy kupiony prezent powinien być opakowany w Twoje zaangażowanie i obecność. To jest klucz tego wyjątkowego dnia… Dnia Dziecka. Możesz kupić córeczce maszynę do szycia albo kreatywny zestaw do tworzenia własnych robótek ręcznych. Nie zapomnij jednak wprowadzić jej w ten „babski” świat, bo to właśnie Ty jesteś dla niej największym autorytetem. Jeżeli syn marzy o rolkach lub deskorolce: koniecznie znajdźcie pobliski skatepark lub miejsce gdzie będziecie mogli spędzić aktywnie wspólny czas. Niech to będzie pretekstem, do tego abyście sami spróbowali jazdy na rolkach czy hulajnodze. Stwórzcie rodzinny dream team  W upały zachęcam Cię ( w miarę możliwości) do zabaw ogródkowych  Tworzenia hodowli mrówek, basenowych wygłupów czy zawodów na największą bańkę mydlaną. Najważniejsze powinny być Wasze rodzinne więzi, a prezenty niech będą tylko uzupełnieniem tego tak wyjątkowego dnia w roku, jakim jest właśnie DZIEŃ DZIECKA 


Wszystkiego dobrego od Cioci Edytki #ciociaodwujkapazury 




Blizna...

Według wierzeń dawnych Słowian wrodzona blizna czy znamię na ciele była dowodem na istnienie reinkarnacji oraz namacalnym świadectwem przybycia naszych przodków na Ziemię. Blizna może mieć wymiar fizyczny jak i duchowy. Przypomina nam o przebytych operacjach, wypadkach, przejściach i traumach,ale czasami radościach i nadchodzącej nadziei. Sen o zasklepionych ranach wskazuje, że istnieją w nas stare urazy, których nie możemy się wyzbyć na poziomie emocjonalnym. Oznacza, że najprawdopodobniej tkwią w naszym wnętrzu bolesne wspomnienia z którymi sobie nie radzimy. Ta niemoc: jak w ogóle walczyć z piętnem przeszłości?


Blizna, ta fizyczna z okresu dzieciństwa bywa dla nas przestrogą na całe życie, która często przeradza się w przewrażliwienie na punkcie własnych dzieci. Szramy mogą być nie tylko bolesnym wspomnieniem, ale strefą tkliwą na dotyk i wzrok otoczenia.

Czasami znamiona wskazują na pewne demony przeszłości; przypominają o przebytym bólu i przykrościach. 

Rany na naszym sercu, niczym nie różnią się od tych które mamy na ciele. Wymagają tyle samo czasu na zasklepienie się, potrafią się „jadzić” i często zostają na całe życie.


Kiedy widzę obrazek wywracającego się dziecka i rodziców krzyczących: „ No dalej, wstawaj... Nie płacz- przecież nic się nie stało”- to odwracam się w drugą stronę. Dlaczego? Po prostu nie zgadzam się na takie zachowanie. Zastanawiam się wówczas, czy takie tłumienie emocji i bólu ma jakikolwiek sens dla przyszłego pokolenia. Przecież kiedy boli, lepiej powiedzieć: „Nie płacz... Jestem przy Tobie, pomogę Ci”. Wtedy i tylko wtedy blizna może kojarzyć się ze wsparciem i okazaną pomocą. Moje dzieci nie mają na szczęście blizn. Czy to znak, że jestem troskliwą matką? Może dowód na ich spokojny temperament? A może po prostu szczęśliwy zbieg okoliczności? Tego nie wiem...


Blizna w końcu może być symbolem wielkiej wygranej jaką jest życie. Udanej operacji czy przyjścia na świat dziecka. Czasami rodzących się nadziei na zwycięstwo nad nieuleczalną chorobą.

Często zadaję sobie pytanie: który rodzaj blizny jest najbardziej dla nas bolesny? I tak sobie myślę, że w większości przypadków blizny fizyczne są namacalnym dowodem urazów wewnętrznych: duchowych i psychicznych. Ten rodzaj doświadczeń jest dla mnie dowodem na ciągłe i wzajemne przenikanie się stref „sacrum” oraz „profanum”. To wszystko też staram się wytłumaczyć moim dzieciom, bo przecież nie widzimy miłości, a jednak ludzie się kochają. Tak samo jest z wiatrem... Fizycznie nie jesteśmy w stanie go złapać do pudełka od zapałek, a jednak... możemy zauważyć, jak pod jego wpływem uginają się drzewa. A czym jest blizna? To namacalny dowód naszego cierpienia albo i czasem szczęścia. Ma wymiar wielokulturowy-dla europejki może oznaczać wydanie nowego życia na świat, a dla dziewczynki z Azji czy Bliskiego Wschodu jest znakiem „obrzezania” , czy okaleczenia kobiecości na całe życie. Dwie blizny, w innych zakątkach świata i dwa zupełnie inne znaczenia... Pamiętaj jednak o jednym: finalnie BLIZNA to znak i symbol tego, że rana się zagoiła, a ból przeminął. Dla niektórych może być swoistego rodzaju KATHARSIS- niezbędnym do dalszego, normalnego funkcjonowania w życiu.


Dlaczego piszę o szramach właśnie na Maybe Baby? Dlatego, że jestem dzieckiem lat 80-tych i mimo dosyć modnego wtedy, surowego podejścia do małoletnich, nigdy w życiu nie zostałam okaleczona przez moich rodziców. Kiedy koleżanki i koledzy opowiadali mi o kolejnych fizycznych ranach, których zaznali od swoich rodziców- ja w ogóle nie wiedziałam co oznacza „dać w tyłek” „czy przylać pasem”. A wierzcie mi, że w Nowej Hucie można się było nasłuchać.... Zawsze zastanawiałam się, co to daje i jakie konsekwencje przyniesie dla dzieciaka, który za chwile pójdzie w świat... Najprawdopodobniej blizny w przyszłości dadzą o sobie znać pod postacią braku wiary w siebie lub co gorsze, przeniesieniem przemocy fizycznej na własne dzieci. Pamiętaj.... O tych ranach dziecko nie zapomni... Te blizny zachowane w sercu, zostaną przez całe życie i będą ze sobą niosły konkretne konsekwencje. WIem, że jest trudno, bo sama czasami mam ochotę „udusić” własne dzieci, ale nie o to w tym wszystkim chodzi... Pełnowartościowe wychowanie najmłodszych jest najtrudniejszą z walk, gdzie przyjdzie Ci się bić z własnymi słabościami, niedoskonałościami, zmęczeniem i lękami. Wygraj pierwszą rundę, a wierz mi, że później będzie już tylko łatwiej.


Kiedy Cezary pierwszy raz zdjął kołnierz ortopedyczny, powiedziałam: „Chodź Pazur, zrobię Ci zdjęcie”. Ustawiłam go na ścianie domu i „cyknęłam” trzy foty. Zobaczyłam zbliżenie na komputerze i już wiedziałam o czym będzie mój kolejny tekst-„Blizny”- pomyślałam... Niby widoczna, ale lekko zamazana i na drugim planie. Dlaczego? Bo naprawdę to twarz pokazuje ból...

Po co o tym piszę w tym właśnie kontekście? Bo blizna na ciele czy duszy najbliższych nam ludzi, jest również naszą blizną. Bierzemy część tego cierpienia na siebie, aby móc odciążyć ukochaną osobę.

Czym jest dla mnie ta blizna na zdjęciu? Ulgą.... Tak. Ulgą. Dobrze przeczytaliście. Jest znakiem, że miłość wcale nie równa się poświęcenie... Zawsze mi jednak wmawiano, aż zaczęłam w to wierzyć , że nie wróży to dobrze mojej przyszłości :)

Gdy związałam się z moim Mężem słyszałam w kółko to samo: „Bierzesz sobie na barki starszego faceta- za chwilę będziesz jego pielęgniarką”, „Po co Ci to? Za parę lat jak odchowasz dzieci, zamiast przeżywać drugą młodość, będziesz musiała poświęcać się i siedzieć przy schorowanym starszym panu...” 

Czy to kwestia dzisiejszego wszechobecnego egoizmu? Może niektórzy chcą żyć łatwo i przyjemnie, a pewne sytuacje są im nie po drodze? A może po prostu ktoś z otoczenia zatapiając się w swojej niezłomnej "zajebistości", chce Ci udowodnić, że wie wszystko lepiej od Ciebie...?

Miłość nie oznacza poświecenia, a poświecenie nie jest częścią kochania. Powinniśmy zdać siebie sprawę, że miłość to wielka siła! Jedna z największych w kosmosie, która według niektórych uczonych równa jest nawet sile energii atomowej. Kiedy więc wali się i pali, a dobrze wiesz, że

nieszczęścia zawsze idą parami- wcale nie musisz od razu składać na „ołtarzu” ofiary z własnego JA. Chociaż przyznam, że czasami bywa cholernie ciężko. Cierpienie, łzy, ból, nieprzespane noce.... A wszystko wtedy kiedy masz dwoje małych dzieci, rodzinę w szpitalu i w każdej chwili możesz zacząć rodzić. Dodatkowo znajdą się też tacy , którzy w i tak patowej sytuacji doleją oliwy do ognia, bo ich egoizm zwycięża nad jakkolwiek pojętą w dzisiejszych czasach wrażliwością. ... Ale wiesz co? W tym wszystkim ani przez chwilę nie pomyślałam, że się czemuś lub dla kogoś poświęciłam...

To dla mnie oznacza blizna mojego Męża: SIŁĘ, którą potrafiłam w sobie odnaleźć chociaż wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba.

Przy okazji dowiedziałam się kto jest przyjacielem, a kto tylko gra w celu zaspokojenia własnych potrzeb. Gdzie wtedy jest rodzina i kto tak naprawdę do tej rodziny faktycznie przynależy.

Aby nie zakończyć tego tekstu na smutno i nostalgicznie to w ostatnim czasie dzięki bliźnie Czara zrozumiałam jeszcze jedną ważną rzecz. Otóż już wiem dlaczego my kobiety, a nie mężczyźni rodzą dzieci. Poród odbywany przez rodzaj męski spowodowałby spadek przyrostu naturalnego o jakieś 80 %, przy równoczesnym, trzykrotnym wzroście opieki okołoporodowej! ;)


Edyta Pazura

foto: Edyta Pazura

zdjęcia:https://pl.depositphotos.com/home.html

Pierwsza Komunia Święta- czyli przeżyj to sam :)

Chcąc, nie chcąc komunijny szał dosięga wielu z nas. Może któraś z moich wskazówek pomoże Ci przeżyć ten czas tak, abyś wspominała go, nie tyle co z pozytywnymi emocjami, ale co więcej, nie bała się kolejnych: większych, rodzinnych, imprezowych wyzwań :)


1. Wyluzuj!

To chyba pierwsza i najważniejsza zasada podczas tego ważnego wydarzenia, jakim jest Komunia Święta Twojego dziecka. Pamiętaj, że nerwy Ci wcale nie pomogą- wręcz przeciwnie; tylko zaszkodzą. 

Mało tego, przeniosą się na rodzinną atmosferę i dziecko. Dość, że będziesz zestresowana, to po wszystkim bądź pewna, że to właśnie Ty będziesz sprawczynią nieszczęśliwych zdarzeń podczas uroczystości. Partner będzie miał ochotę Cię udusić, a rodzina za plecami proroczo wyszepcze Ci wszystkie przykre następstwa Twojego zachowania. Weź parę głębokich wdechów i odpuść sobie dla swojego dobra i dzieciaka. Naprawdę nikt nie zauważy, że Twoja kiecka jest w kolorze jasnoniebieskim, a nie gołębim- jak to sobie wymarzyłaś. Naucz się przyjmować na klatę rzeczywistość taką, jaka jest; zamiast bić się i kopać z własnymi niespełnionymi pragnieniami. Wiem, że czasami masz ochotę przytrzeć nosa „Cioci Gieni” swoim profesjonalizmem i zawodowym podejściem do post-komunijnej imprezy, ale szkoda Twoich starań- ona i tak tego nie zrozumie.



Jeżeli Ty będziesz panikować,  to pomyśl sobie jak odbierze to Twoje dziecko... W tych dniach powinnaś być dla niego opoką, a nie histeryczką. Twój spokój, przeniesie się na luz dzieciaka. Pamiętam, jak za moich czasów cała komunijna otoczka była tak nadmuchana, że trzykrotnie uciekałyśmy z koleżanką sprzed konfesjonału... To bez sensu i chyba nie o to chodzi, żeby kościół i rodzina wzbudzała strach u kilkulatków. Opanowanie rodziców= spokój i poczucie bezpieczeństwa pociechy.  Zapewne wiecie, że każdy sakrament należy traktować z powagą, ale straszenie dziecka przez cały rok niezaliczonymi definicjami, modlitwami, diabłami i rzucanie w niego czosnkiem, niczego nie da. To ma być duchowa uczta, a nie szczyt G8.                                                                                                                                                                                                    


2. Nie wstydź się prosić o pomoc

Każda z nas chce być super-bohaterką- to normalne! Ja też jestem perfekcjonistką i „Zosią Samosią” Tylko pytanie: „po co?” i „za jaką cenę”?. To, że poprosisz rodzinę czy znajomych o pomoc w urządzeniu przyjęcia nie oznacza, że stracisz miano „mózgu” całego przedsięwzięcia. Pamiętaj, że na samą uroczystość powinnaś być spokojna i piękna, a nie wkurzona i na dodatek niezadowolona ze swojej fryzury, która przez natłok obowiązków była zrobiona „ na szybkiego”. Jeżeli masz tylko możliwość lokalową i finansową to „wyprowadź” samo przyjęcie poza granice swojego mieszkania.  Ja  często rezygnuję z domówek, ponieważ kosztuje mnie to za dużo nerwów i późniejszego sprzątania. Prawda jest też taka, że chcąc nie chcąc, organizując obiad w domu, to właśnie Ty przejmiesz rolę kelnerki ;) Możesz być pewna, że nie usiądziesz ani na sekundę.  Czasami istnieje możliwość najęcia osób z zewnątrz, które odpowiednio przygotują obiad, oraz przejmą na siebie obsługę Twoich gości. Z własnego doświadczenia jednak wiem, że to ryzykowna gra, gdyż tylko Ty znasz swoją kuchnię na tyle dobrze, aby swobodnie się w niej obracać. Milion pytań od od osób trzecich potrafi często „zabić” i doprowadzić do szalu. Najważniejsze jest to, żebyś pamiętała o wsparciu innych. Historia zna wiele takich przypadków, że przy samodzielnie przygotowanej rodzinnej imprezie, która na przykład  zaczyna się o 16.00, Ty zaliczasz "śpiocha" już o 16.30 :D


3. Postaw na prostotę!

Pamiętaj, że to Pierwsza Komunia, a nie ślub! Najważniejsze w tym dniu jest Twoje dziecko, oraz pozytywna, rodzinna atmosfera. Nie daj się sprowokować tzw: „pierdołami” Nie musisz najmować stylistki, makijażystki i florystki. Pamiętaj, że teraz bardzo modne jest organizowanie przyjęć w stylu boho.

Postaw na kwiaty w wazonie z własnego ogródka, świeczki, lampiony i proste białe serwetki. Taka „biesiadna” impreza na pewno przypadnie do gustu każdemu. Twoje dziecko samo może wcześniej przygotować wiszące rozety czy girlandy.  Zrób owocowe lemoniady w dzbankach i wystaw posiłki w ceramicznych naczyniach. Do tego chleb w koszykach i luźno rozrzucone poduchy. Taka swobodna atmosfera i rezygnacja z nadęcia, na pewno będzie sprzyjać długim rozmowom i sielskim zabawom dzieci. Przecież o to właśnie chodzi, żeby było miło i przyjemnie.

Nie zapraszaj 80 osób na zasadzie "bo wypada". Otaczaj się ludźmi naprawdę Ci przychylnymi i przyjaznymi, bo to oni także tworzą pozytywną energię całego wydarzenia. Zawęź grono gości do naprawdę bliskich Ci osób. Od razu zauważysz, że zaczniesz oddychać pełną piersią :) 


4. To odpowiedni czas na trudne rozmowy.


Opowiedz swojemu dziecku dlaczego w ogóle idzie do komunii. Nawiąż do kultury chrześcijańskiej i tego dlaczego sami- jako rodzice wybraliście taką drogę duchową. Dla mnie ten czas też był bardzo ważny. Powstały pytania dotyczące naszego braku uczestnictwa w przyjmowaniu komunii oraz całej sytuacji rodzinnej. Postaraj się przekazać dziecku, że religia ma wymiar duchowy oraz ten bardziej materialny; czyli instytucjonalny, na który nie mamy zbytniego wpływu. Przy okazji pokaż swojemu kilkulatkowi, że na świecie istnieje wiele innych religii związanych z kulturą, obyczajami czy położeniem geograficznym. Uczmy dzieci tolerancji wobec osób innego wyznania czy ateistów. Pokaż, że fakt, iż ktoś jest niewierzący, wcale nie oznacza, że jest od nas gorszy. Religia powinna rozwijać naszą duchowość pozytywnie, a nie czynić z nas fanatyków. Ja swoim dzieciom tłumaczę, że niezależnie od tego jaka jest nasza sytuacja życiowa powinniśmy patrzeć na drugą osobę przez pryzmat człowieczeństwa a nie religii. Fakt, że zostałam zablokowana przez Kościół, aby w pełni uczestniczyć w nabożeństwie nie oznacza, że jestem zła czy moja miłość do ich ojca jest nieprzyzwoita. Pamiętaj, że te wszystkie instytucjonalne ograniczenia nie mają wpływu na Twój rozwój duchowy oraz Twojego dziecka. Wystarczy chcieć :) 


5. Nie rób niczego na siłę.

Obserwuję, że dużo dzieci przystępuje do komunii „ bo wypada” lub  „będzie fajna impreza”. Czasami wręcz, do boju potrafi włączyć się babcia lub dziadek ze swoimi pięcioma groszami i zmusić dzieciaka  oraz Ciebie do przyjęcia sakramentu… Jestem zdania, że lepiej nie robić nic na siłę. Jeżeli to nie jest Twoja religia, nie czujesz bluesa i wiesz, że i tak po uroczystości zlejesz totalnie tę wiarę- nie rób tego… Nie posyłaj swojego dziecka do Komunii Świętej, jak nie umie się przeżegnać i nie wie po co w ogóle ta cała uroczystość. 

Nauczcie się szanować swoje poglądy i przekaż to też swojemu potomstwu. Możecie być pewni, że Wasze dzieciaki jako dorośli już ludzie podziękują Wam, że nie przeinaczaliście ich rzeczywistości. Nic nie stoi na przeszkodzie, że za kilka lat Twoja pociecha sama dojdzie do wniosku, że jest osobą wierzącą i chce przyjąć sakramenty. Ale jeżeli teraz masz to zrobić lewą ręką za prawe ucho, to odpuść i nie ucz swojego kilkulatka powierzchniowości już od najmłodszych lat. 

Disneyland zamiast komunii?! Hmmm… Ja mówię stanowczo; „NIE!” Jeżeli jesteście niewierzący, wytłumacz dziecku, że po prostu tak jest i już. Może to kilkulatek, ale nie traktuj go jak jakiegoś „przygłupa.” Nie musisz wynagradzać dzieciakowi czegoś, co i tak go nie dotyczy….Fundując drogie wycieczki czy prezenty w zamian za komunijną imprezę, nieświadomie wpędzasz własnego dzieciaka w poczucie winny i wyobcowanie. Takie jest wasze życie i koniec kropka. Wcale nie jest przez to gorsze od innych. Naucz przyjmować na klatę rzeczywistość taką jaka jest i szanować własne życie. Tylko w ten sposób nauczysz tego samego swoje dziecko. 


Autor: Edyta Pazura
zdjęcia:https://pl.depositphotos.com/home.html