Czym jest empatia? Według psychologów i słownika empatia, to nic innego jak zdolność odczuwania stanu emocjonalnego i psychicznego innych osób. To czy zatem empatia jest wrodzona? A może uczymy się jej poprzez przeróżne przeżycia i doznania podczas całego naszego życia? Według naukowców każdy z nas ma wrodzoną empatię, jednak to w jakim stopniu ją rozwiniemy zależy od trzech czynników: predyspozycji biologicznych, psychologicznych i środowiskowych.
Podobno najbardziej empatyczne są dzieci, a naszą rolą jako rodziców powinno być pielęgnowanie tego stanu u podopiecznych, aby jako dorośli wykazywali empatię nie tylko wobec innych, ale przede wszystkim dla siebie samych. Moim zdaniem przez, że brakuje nam empatii i zrozumienia dla własnego życia, często popadamy w kompleksy i stajemy się zbyt krytyczni dla siebie i dla tego co w życiu potrafimy osiągnąć.
Co więc kryje się pod magicznym słowem „empatia”? To nic innego jak: miłość, czułość, dobroć, współczucie czy po prostu chęć wysłuchania drugiego człowieka.
Wiele lat zajęło mi jednak odnalezienie odpowiednich proporcji w życiu. Moje współczucie i zrozumienie innych ludzi, a siebie samej, rozkładało się w proporcach 80:20.
Czasami denerwowałam się, że nie potrafię przejść obojętnie wobec spraw, które de facto powinny być mi obce. Nie umiałam zasłonić oczu, kiedy innym działa się krzywda lub po prostu zawsze byłam w pogotowiu, aby na pierwszej linii pomóc obcym mi osobom.
Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, jak to się stało, że jestem aż tak bardzo wrażliwa?
Pewnie kwestie biologiczne grają tutaj pierwsze skrzypce, jednak jeden określony obszar miał szczególny wpływ na mój rozwój w dzieciństwie. Niewątpliwie było to dorastanie wśród zwierząt, szacunku do środowiska i Matki Natury. Od małego miałam: psy, koty, chomiki, kanarki, rybki, żółwie, czy mewki których w pewnym momencie po wykluciu z jaj posiadałam 14 sztuk. Układałam je wszystkie na rękach oraz ramionach, nadawałam imiona oraz potrafiłam tak z nimi się bawić cały dzień.
Od zawsze byłam wyczulona na krzywdę, która się dzieje zwierzętom, ale i na to, że w życiu niektórych osób są tylko piękną ozdobą, która ma pachnieć i wyglądać. Psy czy koty nie są po to aby nosić ubranka, kolorowe kokardy oraz nie bawi ich farbowanie sierści na różowo.
Dbania o środowisko i jednocześnie odpowiedniego podejścia do kwestii ekologii uczono mnie od dziecka. Kiedy byliśmy pod namiotem zbieraliśmy mnóstwo śmieci z rzek i pobliskich miejsc. Pomagaliśmy skrzywdzonym zwierzętom i odrabialiśmy wolontariat w pobliskich schroniskach. Mama bardzo nas pilnowała abyśmy nie zużywali niepotrzebnie wody i prądu.
Dlaczego w ogóle piszę o empatii w kontekście dbania o środowisko? Ponieważ stanęliśmy w obliczu katastrofy klimatycznej, która stała się już niestety faktem. Dla mojego pokolenia nastał czas w którym nie wystarczą panowie w kaloszach, poklepujący rolników po plecach w czasie powodzi. Potrzebujemy ludzi, którzy będą umieli myśleć perspektywicznie i nie tylko dawać nadzieję na lepsze jutro, ale realizować założone plany. Wiem, że moje i kolejne pokolenia to nie są ludzie, którym można wcisnąć kit pod tytułem; „jutro będzie dobrze” Widzę to po moich obserwujących na Instagramie. Niektórzy twierdzą, że jesteśmy roszczeniowym pokoleniem, a ja uważam, że my po prostu umiemy rozliczać ludzi u władzy. Mam nadzieję, że dla niektórych skończył się czas populistycznych kalek słownych. Widać to po niektórych inwestycjach. Kiedy planowane są kolejne betonowe pustynie, ludzie reagują niemal natychmiast i domagają się zmiany zagospodarowania przestrzeni. Opinie mieszkańców na temat nowych inwestycji, jak choćby nawet betonowy rynek w Bartoszycach miażdżą rządzących. Może by w końcu zacząć bardziej angażować mieszkańców w życie miast i miasteczek? Ja nawet wiem ja to zrobić z tym, że… nie jestem politykiem i nie zamierzam się polityką zajmować :)
Dla tych którzy lubią moje przepisy zgodnie z obietnicą przepis na tartę z kremem i porzeczkami. (lub malinami)
Ciasto
- 250 gr mąki
- 125 gr zimnego masła
- Żółtko
- Szczypta soli
- Szczypta cukru
- Parę mililitrów wody. Tak, aby ciasto się nie kleiło
- Przesiewamy mąkę i robimy w niej wgłębienie. Wrzucamy do środka posiekane masło, sól, cukier i żółtko. Wszystko wyrabiamy przez kilka chwil.
- Następnie należy powoli wlać niedużo wody, tak aby ciasto się nie kleiło, ale było gładką masą.
- Formujemy z ciasta kulę i owiniętą w folię wkładamy do lodówki.
- Po około 30 minutach wykładamy ciasto na posmarowaną masłem formę do tart oraz pieczemy przez około 20 min w 180 stopniach. Warto przykryć ciasto papierem do pieczenia, a na wierzch wysypać fasolę (po to, aby ciasto nie urosło).
Krem
- 500 ml mleka
- 5 żółtek
- Laska Wanilii
- 60 gr cukru
- Opakowanie cukru waniliowego
- 50 gr skrobi ziemniaczanej
- 100 gr masła typu osełka
- Ucieramy żółtka z cukrem oraz cukrem waniliowym na puszystą masę oraz pod koniec dodajemy skrobię.
- Laskę wanilii należy przekroić wzdłuż i wyciągnąć z niej ziarenka. Następnie wlewamy do garnka mleko, dorzucamy laskę wanilii i ziarenka. Wszystko należy zagotować i odstawić.
- Mleko przelewamy przez sito, po czym stopniowo wlewamy do ubitych z cukrem żółtek. Nie zapominamy o tym, aby przez cały czas mieszać trzepaczką masę.
- Całość przelewamy do garnka i nadal mieszając podgrzewamy masę do zagotowania. Tak oto powstanie gęsty budyń. Należy odczekać aż masa ostygnie, po czym miksujemy ją z dodatkiem masła na pyszny krem :)
Gdy ciasto ostygnie (nie może być ciepłe) wykładamy na nie krem, a całość posypujemy porzeczkami lub malinami.
Smacznego