Zimowa, rozgrzewająca kawa na chłodniejsze dni

Składniki


    - Kawa czarna mielona

    - Świeże liście mięty

    - Mleko (według uznania)

    - Łyżeczka lub dwie cukru Muscovado. (w zależności od osobistych preferencji)

    - Cynamon -mielony

    - Kardamon -mielony

    - Świeży imbir

    - Chili (pieprz caynenne)

 

Przygotowanie

 

  1. Parzymy ulubioną kawę według uznania ( w ekspresie do kawy lub kawiarce)
  2. Do czarnej kawy dodajemy cukier muscovado, po małej szczypcie cynamonu, kardamonu, chili oraz świeżo zmielonego imbiru.
  3. Mielimy świeże liście mięty (możemy je zblendować lub zrobić masę w moździerzu.
  4. Zmielone (zblendowane) liście mięty mieszamy z mlekiem, które z kolei ubijamy i wlewamy do kawy
  5. Gotowe!
  6. RADA: Jeżeli przepuszczasz mleko przez spieniacz w ekspresie, należy je wcześniej przelać przez drobne sitko, tak aby kawałki mięty nie zatkały ekpressu.

 

 

Nie potrzebuje laktatora, będę karmić piersią

Tak często słyszę tę opinię wśród mam kompletujących wyprawkę, że pomyślałam, iż warto przyjrzeć się dokładniej, czy karmiąc piersią potrzebujemy jakieś akcesoria, czy też faktycznie wystarczy pierś i dziecko i… temat pozamiatany.



Do sprawy laktatora wrócę za chwilę, ale zanim napisałam pierwsze zdanie, postanowiłam przygotować sobie do zdjęć jeszcze kilka gadżetów – pomyślałam, że zgromadzenie ich w jednym miejscu i spojrzenie na nie w komplecie bardzo ułatwi mi klarowne rozplanowanie tego artykułu i sprawdzenie co i ile właściwie potrzebujemy, aby wygodnie karmić piersią.

Sama karmiłam moją córkę 2 lata, najpierw z ogromem wątpliwości czy się uda, jak długo dam radę, ja się będę z tym czuła. Pierwszy cel, który sobie postawiłam – 3 miesiące… Czy było łatwo? Na początku tak – gdyż moje dziecko pokochało pierś miłością bezgraniczną, bezwarunkową i bezproblemową, nawet nie wiedziałam kiedy, a już sobie w najlepsze z nią radziła i nie zamierzała nic w tej kwestii zmieniać ani utrudniać.

Ze mną było trochę inaczej – podczas całej mojej przygody z karmieniem zebrałam komplet przeżyć – wysuszone i obolałe brodawki, nawał pokarmu, pierwsze nieudane próby odciągania, nieświadomość, że maść na brodawki warto i trzeba stosować od samego początku i bez przerw, zastoje pokarmu i zapalenia piersi – ale… im dłużej karmiłam tym bardziej odkrywałam, jakie to miłe i przede wszystkim bardzo wygodne. 

Dużo w tamtym czasie podróżowałam z córką, więc możliwość nakarmienia jej w każdym momencie i miejscu bez potrzeby przygotowania pokarmu niesamowicie ułatwiała życie.

Ale, co najważniejsze karmienie piersią było cudownym elementem budowania bliskości z moim maleństwem, czymś czego wcześniej zupełnie nie potrafiłam sobie wyobrazić ani zrozumieć, dopóki tego sama nie poczułam.

Moja przygoda trwała 2 lata i właściwie zakończyła się decyzją mojej córki, która była już całkowicie gotowa, aby odstawić pierś i po prostu któregoś wieczoru powiedziała po prostu „Nieee, jus nieee…” 

Wniosek – cieszę się, że dałam sobie/nam szansę, aby doświadczyć jak to jest naprawdę i to w naszym konkretnym przypadku. To była akurat ta sytuacja, gdzie warto spróbować na własnej skórze, a jak się nie spróbuje to może nas ominąć coś naprawdę fajnego…


Wracając do naszych gadżetów i rzetelnych przygotowań do tego artykułu…

W słoneczne letnie popołudnie pojechałam więc do Muppetshop i z listą wyprawkową w ręku zaczęłam przeglądać co tam mamy na półkach oprócz tytułowego laktatora….

I tu spotkała mnie spora niespodzianka, okazało się, że stosik rzeczy rośnie, a ja dokładam kolejne i kolejne…

Przede wszystkim „koszula najbliższa ciału”… więc zaczynijmy od „ubrań do karmienia” - przede wszystkim staników i koszulek. Karmiące mamy naprawdę mają już spory wybór wygodnych i ładnych koszul i tunik zaprojektowanych specjalnie na potrzeby porodu, pobytu w szpitalu i karmienia piersią. Całe szczęście do przeszłości należą już czasy kiedy miałyśmy wybór między uroczą koszula w różowe słoniki, a jeszcze bardziej uroczym wzorem w żabki, tudzież kwiatowy rzucik rodem wprost z brytyjskiej tapety łazienkowej…

Na rynku znajdziemy zarówno bawełniane piżamy w stonowanych kolorach, jak i wykonane z bambusowej dzianiny delikatne w dotyku i bardzo wygodne na czas ciąży i karmienia piersią tuniki w odcieniach szarości, bieli, czy czerni. Dyskretne i eleganckie, niektóre pakowane w zestawy ze szlafrokiem – mają doskonale przemyślany krój ułatwiający szybkie odkrycie piersi i nakarmienie maluszka. Projektantki (!) nie zapomniały nawet o tak ważnym szczególe jak kieszenie – doskonale przydają się w szpitalu i podczas codziennej krzątaniny w domu. Wyjątkowo lubię w tym obszarze zarówno tuniki Hug Gallery, jak i Francis & Henry, obie marki wymyślone i zaprojektowane od podstaw przez polskie projektantki. W każdej znajdziecie różne kroje i sposoby odkrywania piersi – wystarczy wybrać swój ulubiony.

Karmienie piersią wymaga również wygodnej, dobrze przemyślanej bielizny (takiej jak na przykład skandynawska marka Carriwell) – staników stabilnie podtrzymujących piersi, a jednocześnie nie uciskających i nie powodujących zatorów kanalików. Tutaj również możemy wybierać pomiędzy różnymi sposobami odpinania stanika, jak również pomiędzy wersją bez fiszbin lub z fiszbinami, ale żelowymi – pod wpływem temperatury ciała takie fiszbiny delikatnie, odpowiednio układają się pod piersią, nie powodując ucisków.

A jak już jesteśmy przy stanikach, to oczywiście nie sposób pominąć wkładki laktacyjne, które skutecznie zapobiegają plamom na ubraniach. Jest ich na rynku spory wybór, warto wypróbować rożne – ważne tutaj jest stabilne mocowanie, grubość i chłonność wkładki – są modele jednocześnie bardzo cienkie i super chłonne – i takie właśnie są najwygodniejsze.


Karmić piersią można w kilku różnych pozycjach – siedzących bądź na leżąco – wiele mam bardzo chętnie korzysta ze specjalnej poduszki do karmienia, na której można wygodnie ułożyć niemowlę i odciążyć rękę.

Często jesteśmy w sytuacji, kiedy musimy nakarmić dziecko w miejscu publicznym, albo w obecności innych osób – wtedy bardzo przydatna może być lekka, przewiewna duża bawełniana pieluszka – otulacz, taka jak na przykład marki Lodger. Możemy nią łatwo i wygodnie okryć siebie i dziecko i w pełnej dyskrecji nakarmić maluszka, gdziekolwiek jesteśmy.

Jak widzicie tych akcesoriów – jakżeż przydatnych ułatwiających życie – związanych karmieniem, okazuje się być sporo. Ale wracając do tytułowej kwestii laktatora – przyda się czy też nie przy karmieniu piersią?

W tym temacie jestem w 100% na TAK! A oto kilka argumentów dlaczego:


1. moment karmienia dziecka jest cudowną, wyjątkową chwilą. Warto pozwolić również tacie dziecka cieszyć się tym szczególnym przeżyciem. Jak to zrobić? LAKTATOR…

2. tuż po urodzeniu dziecka wiele kobiet doświadcza tak zwanego nawału pokarmowego – piersi produkują już dużo, a dziecko jeszcze nie potrafi, albo nie może wszystkiego przyjąć – wtedy łatwo o zator i bolesne zapalenie piersi… Co pomoże i przyniesie ulgę przeładowanym piersiom? LAKTATOR…

3. może nie na samym początku, ale trochę później, kiedy nadal chcemy jeszcze wyłącznie karmić piersią bez używania MM, ale potrzebujemy czasami gdzieś wyjść na kilka godzin (nawet przewietrzyć głowę i pogadać z przyjaciółką) i zostawić dziecko pod opieką w domu… Odciągnięty wcześniej pokarm daje nam tę odrobinę elastyczności, kiedy akurat jej potrzebujemy – zarówno w sytuacjach zaplanowanych, jak i nagłych. I znowu to samo… LAKTATOR 

4. i jeszcze jedna sytuacja – najmniej przyjemna, ale przecież zupełnie prawdopodobna, gdyż akurat przydarzyła się konkretnie mi samej – absolutnej fance karmienia piersią…

Otóż może nam się zdarzyć kilkudniowa choroba, wymagająca zastosowania leków, które z kolei wymagają odstawienia dziecka od piersi. Wiele dzieci, tak w jednym momencie absolutnie nie chce przestawić się z ulubionego pokarmu Mamy na MM. Ono naprawdę smakuje po prostu inaczej…

Przy wykorzystaniu laktatora można śmiało regularnie „bawić się” w chomika i robić zapasy pokarmu zamrożonego w specjalnych woreczkach w zamrażalniku. Przy odpowiednim zapasie można dziecko nawet na kilka dni karmić naturalnym pokarmem butelką, a swój pokarm podczas przyjmowania leków odciągać laktatorem i wylewać. W ten sposób dziecko nadal jest karmione wyłącznie pokarmem Mamy, a Mama jest w stanie utrzymać laktację. 

Ten LAKTATOR to jednak prawdziwy Przyjaciel karmiącej mamy…


I jeszcze jeden ostatni gadżecik na koniec, zupełny drobiazg – w kontekście tego co napisałam na temat laktatora.

Warto od samego początku uczyć dziecko picia z butelki – po prostu samej umiejętności. Wbrew pozorom akurat kiedy MUSIMY podać dziecku coś z butelki w jakiejś nagłej sytuacji, wtedy może okazać się, że maluszek nieprzyzwyczajony do smoczka nie będzie umiał, albo po prostu chciał pić w ten sposób.

I klops… Stres, niepotrzebne nerwy…

Karmienie piersią jest ogromną wartością, radością i wyjątkową sprawą po prostu, tu nie ma żadnych wątpliwości, ale zawsze warto patrzeć szerzej i być przygotowaną na różne sytuacje które mogą się zdarzyć. 

A wiedza o dostępnych, przydatnych gadżetach po prostu bardzo ułatwia życie… 


Wracając więc do tytułu dzisiejszego artykułu – otóż „TAK, karmię piersią, dlatego laktator mam zawsze pod ręką!”




Ewelina Gawlik – mama Nadii, projektantka wnętrz i specjalista w dziedzinie marketingu.
Jako właścicielka Muppetshop, znanego i lubianego butiku z tzw. „lifestyle’m rodzinnym“, od lat wyznacza trendy na rynku dziecięcym, tworzy i wprowadza na rynek innowacyjne produkty dla rodziców i dzieci oraz kompleksowo doradza rodzicom oczekującym dziecka w wyborze wyprawki.
Bliska jest jej teoria Marii Montessori, wierzy, że kompetentne i szczęśliwe dziecko wyrasta na szczęśliwego dorosłego człowieka.
Kocha podróże, design i dobrą kuchnię. Na łamach Maybe Baby dzieli się z czytelnikami informacjami o ciekawych i przydatnych produktach dla dzieci oraz projektowaniu wnętrz dla dzieci.

Szkoła na poważnie.

Jak dziś pamiętam to drżenie serca kiedy Amelka szła do pierwszej klasy. Łzy wzruszenia płynęły po policzkach niczym Niagara, a ja bałam się bardziej tego momentu niż wtedy, kiedy sama stałam się pierwszoklasistką. 
Reforma edukacji dosięgnęła moją córkę, a ja mogłam tylko obserwować i uczyć się na własnych błędach. Teraz po trzech latach, kiedy przyszła kolej na mojego syna, jestem bogatsza o wachlarz różnorakich doświadczeń. Począwszy od problemów, po rozczarowania, ale i piękne dni dzięki którym byłam najbardziej dumną matką pod słońcem.
Przeczytaj co ma Ci do przekazania Ciocia Edytka. Może pomoże Ci to uniknąć błędów, które ja sama popełniłam na początku naszej rodzinno-szkolnej przygody.

1. NIC NA SIŁE
No właśnie… Nic na siłę, pod warunkiem, że reforma edukacji nie będzie zmieniała się jak w kalejdoskopie oraz za każdym razem, kiedy swoje poselskie stołki zmienią partyjnego właściciela. Mam wrażenie, że każdy nowo wybrany minister edukacji działa a casu ad casum. (od przypadku do przypadku) i nie ma pojęcia o tym, że to właśnie niezmienność decyzji i stabilizacja jest najlepszą receptą na prawidłowe funkcjonowanie naszych dzieci w szkole. Finał jest taki, że rodzice są zdezorientowani, dzieci przestraszone i nawet szkoły nie wiedzą co je czeka w najbliższych latach. Ja gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym wszystko, aby moje dziecko poszło do szkoły w wieku 7, a nie 6 lat. Biję się w pierś, że tego nie zrobiłam. Teraz już wiem, że na etapie zerówki, nie ma najmniejszej szansy, aby wyłapać problemy u dziecka, które mogą się pojawić w późniejszych latach, nasilić się, a co gorsza zaważyć na całej późniejszej edukacji naszej pociechy. W przypadku mojej Amelii z pewnością potrzebowała jeszcze tego jednego roku więcej…

2. ZACHĘCAJ!
Ile razy już wypowiedzieliście? „Dobrze, że już idziesz do szkoły, to trochę się ogarniesz” lub „ Jak pójdziesz do szkoły to się skończą hocki klocki” No tak… Ja sama złapałam się na tym, że kiedy ręce mi już opadały to słowo „szkoła” było zacnie mobilizujące i ustawiające moje dzieci do pionu… Z tym że, działa to dosłownie na chwilę i tak naprawdę nie ma najmniejszego sensu… 
Kolorowa szkoła w jego oczach staje się wiktoriańskim zamkiem Rodziny Addamsów. Mało tego, po kilku chwilach grozy, okaże się jednak, że szkoła jest „cool”, więc Twoje straszenie będzie tylko standardową „gadką szmatką”. W finale Twoje akcje diametralnie polecą w dół… Następnym razem, będzie wiadomo, że po prostu ściemniasz…

3. NA DOBRY START.
Czasami warto w nieco oryginalny sposób zachęcić swoje dziecko do szkoły :) Jeżeli Twoja pociecha marzyła o hulajnodze, deskorolce czy rowerze, a do szkoły nie musicie dojeżdżać komunikacją, to dobry moment aby taki pojazd zakupić. Pozytywne skojarzenia i korzystny start na nowej drodze edukacji dziecka jest w mojej ocenie bardzo ważny. Taki mobilny prezent, może spowodować, że emocje związane ze szkołą nieco zelżą. Szczęście dziecka związane z otrzymaniem upragnionego prezentu najparwdopodobniej przeniesie się także na aprobatę w stosunku do szkoły.

4. ANGAŻUJ!
O tym, aby angażować dziecko w przygotowania do szkolnej przygody mówiłam na moim kanale YouTube Maybe Baby. To bardzo ważne, aby dziecko wybrało sobie takie atrybuty, aby mogły mu pomóc oswoić się z nowym miejscem. Niech to będzie Wasz zakupowy dzień. Wybierzcie się razem do najbliższego papierniczego i pozwól dzieciakowi zadecydować o tym, jakie będzie miał zeszyty, kredki i piórnik. Spróbuj zacisnąć zęby, nawet jeżeli wyda Ci się coś brzydkie czy absurdalne. W domu wszystko porozkładajcie i zachęć pociechę, aby z Twoją pomocą sama podpisała zeszyty i spakowała tornister :)

5.AMULET NA SZCZĘŚCIE
Psychologia, psychologia i jeszcze raz pozytywne podejście :) Możecie puścić wodzę fantazji i wybrać tzw amulet, który będzie Twojemu dziecku przynosił szczęście i codziennie towarzyszył w szkolnej przygodzie. Może to być pluszak, zegarek, notesik, breloczek, długopis… Cokolwiek tylko chcecie i co będzie mieściło się w plecaku. Ważne żeby działało i spełniało swoją funkcję. Oczywiście to placebo, ale tylko Ty będziesz o tym wiedzieć. Dla dziecka wszystko, co go wspiera w nowych okolicznościach i wzbudza w nim poczucie bezpieczeństwa, będzie spełniało swoje zadanie. Szczęśliwe dziecko to spokojne i skoncentrowane dziecko :) a przy takim amulecie przecież wszystko się na pewno uda :)

6. WSPIERAJ I ROZWIJAJ
Czas szkoły to także odpowiedni moment na poważniejsze rozmowy i decyzje. Zapytaj się swojego dziecka co go interesuje i o czym marzy. Może istnieje już jakiś obszar zainteresowań Waszej pociechy, na który powinniście zwrócić uwagę i w szczególny sposób rozwijać. Sprawdźcie grafik szkolnych zajęć dodatkowych oraz to co się dzieje w okolicy. Być może akurat traficie na zajęcia dodatkowe, które zainteresują Wasze dziecko i pozwolą mu rozwinąć skrzydła. Ja u siebie w domu wprowadziłam jednak jedną zasadę. Mianowicie, jeżeli moje dzieci zaczynają dane zajęcia dodatkowe i są co do nich przekonane, powinny je kontynuować aż do końca roku szkolnego. Takie podejście uczy przy okazji dzieciaki autodyscypliny, konsekwencji oraz podejmowania przemyślanych decyzji.

7. NAWYKI PRZEDE WSZYSTKIM
To kolejny punkt, który znam dobrze z własnych doświadczeń. Staraj się pilnować swoje dziecko od samego początku roku szkolnego, aby weszły mu w krew poprawne nawyki. Pokaż jak należy dbać o przybory, zeszyty i książki. Ja dostawałam szału kiedy, średnio co trzy dni musiałam kupować nowe ołówki. Po pewnym czasie, kiedy zobaczyłam, że córka zapisuje co drugą stronę w zeszycie, zaczęłam kłaść większy nacisk na estetykę prowadzenia zeszytu. Czytelne i starannie prowadzone notatki, owocują później szybszym przyswajaniem wiedzy przez dziecko. Pamiętam, że za każdym razem kiedy rozpoczyna się rok szkolny, nagadam się jak głupia: „żeby przybory były odpowiednio poukładane, bidon szczelnie zamknięty oraz położony w plecaku pionowo, aby nic się nie wylało, o tym gdzie jest stój na W-F i przede wszystkim za każdym razem blagam o nie gubieniu rzeczy”… Ehhh… Taki los matki ;)

8. OBSERWUJ, A NIE WYRĘCZAJ
Jak widzisz swoje dziecko, które nieudolnie próbuje zawiązać buty, masz ochotę przejąć pałeczkę bo nie możesz już na to patrzeć? Dodatkowo zegar bije, a Wy powinniście już 5 minut temu wyjść z domu? No tak… Nie martw się, mam to samo, jednak robiąc wszystko za nasze pociechy sami sobie na dłuższą metę szkodzimy. Po kilku dniach, Twoje dzieci nie tylko nie będą chciały się schylić, aby podnieść upuszczony przez siebie papierek, ale będą od Ciebie wręcz wymagały, że zrobisz to za nie. Klasyka gatunku… Szkoła również jest potrzebna nam dorosłym po to, abyśmy mogli zdystansować się do tego co źle robimy w stosunku do naszych dzieci… To odpowiedni czas na zmodyfikowanie naszego zachowania względem pociech. Dajmy im nieco więcej życiowej przestrzeni z dala on naszego przewrażliwienia na ich punkcie… Pamiętaj, że za niedługo czeka Was pierwsza zielona szkoła, na której będziesz zapewne nieobecna…:)

9. TOLERANCJA I TEGO CZEGO TOLEROWAĆ NIE MOŻNA.
Ucz i pokazuj dziecku, że świat jest wielobarwny, wielokulturowy, wielowyznaniowy i przez to bardzo piękny. Moje dzieci uczęszczają do szkoły, gdzie są dzieci z różnych zakątków świata. Tłumacze im, że to niezwykły przywilej, iż mogą poznać kulturę innych państw dzięki swoim koleżankom i kolegom. Amelia dobrze wie, co to jest rasizm, jakie zachowania są niedopuszczalne i że zawsze należy szanować osoby, które wyglądają i mówią inaczej niż my. 
Przy okazji takich rozmów możesz zaznaczyć jakie zachowania są niedopuszczalne, gdzie są granice przyzwoitości oraz nietykalności osobistej. Porozmawiajcie o przemocy i o tym, że nikt nie ma prawa dotykać ciała Twojego dziecka. Koniecznie poruszcie te bardzo ważne aspekty odpowiedniego funkcjonowania Waszego dziecka w środowisku szkolnym… 

10. ZAUFAJ
Tak łatwo powiedzieć „zaufaj”, a gorzej wcielić w życie, kiedy widzisz przed sobą siedmiolatka, który jeszcze niedawno siedział na nocniku i wołał do Ciebie: „mamo! kupa!” Czas jednak biegnie nieubłaganie, dzieci dorastają, a my musimy w końcu kiedyś umieć odciąć pępowinę. Jeszcze chwila, a będą musieli sami zacząć chodzić do szkoły, robić sobie kanapki, nosić klucze od domu w plecaku i sami przygotowywać się na kolejne egzaminy i nowe etapy edukacji. Tak już w życiu bywa, że synów rodzimy dla innych kobiet, a córki dla innych mężczyzn. Musimy im zaufać i pogodzić się z ich życiowymi wyborami. Zacznij trenować już teraz…

Edyta Pazura
1. Plecak Mueslii- www.muppetshop.eu
2. Zegarek Pappwatch- www.muppetshop.eu
3. Małpka Franck Fisher- www.lulilai.pl
4. Hulajnoga Maxi-Micro- www.muppetshop.eu
5. Lunchboxy- www.kidy.pl
6. Balerinki i strój baletowy- www.muppetshop.eu
7. Komplet dresowy w owieczki i liski- www.dearsophie.pl