Jaki kamień szlachetny pasuje do Ciebie?

Uwielbiam jesienne klimaty, szczególnie wtedy, kiedy jest ciepło, słońce otula już lekko przymarzniętą ziemię, a liście przybierają wszystkie odcienie: żółtego, pomarańczowego oraz czerwonego. W weekend postanowiliśmy wyjechać do naszego domku na wsi, a ja wykorzystałam piękną pogodę na zrobienie paru zdjęć biżuterii Sky and Soul. Kolekcji w której znajdują się kamienie szlachetne.

Rita pomagała mi znaleźć liście, te idealne potrzebne do zrobienia fotografii, a Amelia jak zawsze szukała wyjątkowych kamieni. Ona sama jest ich wielką pasjonatką. Moje parapety i półki w domu, nie mają już ani centymetra przestrzeni, bo wszędzie są kamienie.

Wiecie za co jeszcze lubię jesień? Za to, że w listopadzie zaczynają się wyprzedaże, a i my- czyli Sky and Soul nie będziemy gorsi, dlatego do końca listopada czeka na Was aż 35% rabat na całą kolekcję biżuterii Sky and Soul.

https://bizuteria.skyandsoulshop.com/pl/

Kiedy parę miesięcy temu pojawiła się w naszych głowach pierwsza myśl o tym, aby stworzyć własną kolekcję biżuterii chciałam by kamienie szlachetne były ważnym elementem każdej kolekcji. 

Tak naprawdę kamieniami szlachetnymi zaczęłam się interesować parę lat wstecz, dzięki Amelii J W sklepie z pamiątkami za kieszonkowe kupowała pojedyncze sztuki kamieni: jadeit, ametyst, agat czy celestyn. Później znalazłyśmy książkę pt: „Uzdrawiająca moc kryształów” z której dowiedziałyśmy się, jaką energię posiadają dane kamienie szlachetne. Kiedy nam się nudziło lub gdy byliśmy w dalekiej podróży Amelia wyciągała kamienie z welurowego woreczka i układałyśmy do każdego z nich historię: o księżniczkach, magicznych zwierzętach i niezwykłych wędrówkach. Nawet moja mama, która widziała kamienie Amelii, sama opowiadała nam o właściwościach prozdrowotnych, które przekazywano u niej w rodzinie z pokolenia na pokolenie. 

Zacznijmy jednak po kolei, dla tych którzy chcieliby poznać temat kamieni szlachetnych od początku. Co to takiego? Jest to szlifowany i wypolerowany kryształ, minerał lub skała.

Na pewno słyszeliście co nieco o fizyce kwantowej? Ja swego czasu, kiedy miałam więcej czasu, byłam zafascynowana tym tematem, a przede wszystkim zagadnieniem miłości (tuż obok sexu, tak na marginesie) to najsilniejsza energia na świecie.

Nie wiem czy wiecie, ale wszystko co istnieje posiada własną energię, a fizyka kwantowa dowodzi, że wszelka materia na podstawowym poziomie składa się z wibrujących strun energii elektrycznej. Temat ten dotyczy zarówno ciała ludzkiego jak i na przykład kryształów.

Pewnie nawet nie jesteście świadomi, że jesteście znacznie lepszymi wskaźnikami energii, niż myślicie. Kiedyś w to nie wierzyłam. Myślałam, że to kolejne nabijanie ludzi w butelkę w stylu lewoskrętnej witaminy C.

A ile razy zdarzyło się Wam kogoś poznać i nie złapać tak zwanego flow? Nawet ludzie, którzy nie posiadają żadnej wiedzy na tematy związane z energią, mogą poczuć, że nie nadają z kimś na tych samych falach. Ja sama miałam tak wielokrotnie, a nawet jak starałam się utrzymać kontakt, to i tak taka znajomość prędzej czy później kończyła się fiaskiem lub rozczarowaniem.

RÓŻOWY KWARC

Aby można zaliczyć dany minerał, skałę czy substancje pochodzenia organicznego do grupy kamieni jubilerskich muszą one się odznaczać odpowiednimi właściwościami, takimi jak: wytrzymałość, połysk czy bogactwo barw.

Naszyjnik z cyrkoniami i kamieniami naturalnymi

Zacznijmy od mojego ulubionego kamienia szlachetnego, czyli różowego kwarcu. Dlaczego akurat ten skradł moje serce? Powód jest banalny J Różowy kwarc nazywany jest „kamieniem miłości” ale odnosi się nie tylko do uczucia pomiędzy partnerami, ale kochania i szanowania własnej osoby czy otaczającej nas natury. Problem samoakceptacji w czasach social mediów jest spory, dlatego właśnie często noszę biżuterię Sky and Soul z różowym kwarcem, która przypomina mi, że powinnam być dobra i kochająca dla Edyty. Jeżeli nie będę łaskawa i życzliwa dla siebie, to jak mam tego oczekiwać od innych? Jak wierzyć różnym źródłom różowy kwarc pomaga osobom, które mają problem z zaufaniem innym (czyli takim jak ja) lub noszą w sobie urazę spowodowaną wcześniejszymi, przykrymi doświadczeniami. Z tego wynika, że powinnam się z nim nie rozstawać ani na minutę J co też czynię z wielką pieczołowitością i ochotą każdego dnia.
 

Kolczyki koła z kamieniem naturalnym.

Różowy kwarc odznacza się energią, która pomaga budować naszą wewnętrzną harmonię oraz podejmować właściwe decyzje; przede wszystkim te związane z międzyludzkimi relacjami. Podobno dzięki temu kamieniowi szlachetnemu jesteśmy w stanie dostrzec prawdziwe oblicze i intencje innych osób. Jeżeli jesteśmy pozytywnie nastawieni do drugiej osoby, energia ta jest w stanie wrócić do nas zwielokrotniona przyciągając do nas tylko dobre przeżycia.

https://bizuteria.skyandsoulshop.com/pl/kolczyki-sky/7297-kolczyki-kola-z-naturalnym-kamieniem-skysoul-srebro-925.html#/365-kamien-kwarc_rozowy/31-kolor_pokrycia_srebra-pokrycie_zoltym_18k_zlotem

ZIELONY JADEIT

Uważam, że zielony będzie hitem tego lata. Mam nadzieję, że się nie mylę, bo szykuję dla Was trochę nowości w tym kolorze, ale do rzeczy. Jak wierzyć różnym źródłom zielony jadeit odpędza czary i złe duchy, a posiadacza wzbogaca o odwagę i empatię. Uważa się, że noszenie go blisko ciała zapewnia głęboki, spokojny sen oraz szczęśliwe życie.

Zielony jadeit cechuje się soczystym, żywym odcieniem zielonego który jest symbolem witalności. Wyobraźcie sobie, że kiedyś w Chinach wartość zielonego jadeitu była większa od złota czy diamentów. Za to Majowie wkładali jadeitowe koraliki w usta zmarłego, aby strzegły go przez demonami z zaświatów.

Naszyjnik Sky&Soul z jadeitem i skrzydłami.

Nie wiem czy wiecie, ale jadeit to bardzo atrakcyjny i poszukiwany kamień kolekcjonerski. Warto jest zainwestować w drogocenności właśnie z tym kamieniem szlachetnym, gdyż popyt na biżuterię wykonaną z jadeitu wzrasta.

A co z właściwościami zdrowotnymi? Podobno jego największą mocą jest zdolność oczyszczania, czyli poprawiania pracy organów wydalniczych organizmu. Jadeit ma właściwości regenerujące i regulacyjne, szczególnie jeżeli chodzi o stosunek wody do soli oraz kwasów w organizmie.

Zobaczcie jaki piękny jest naszyjnik Sky and Soul z jadeitem

https://bizuteria.skyandsoulshop.com/pl/sky-soul/7296-naszyjnik-skrzydla-z-kamieniem-naturalnym-skysoul-srebro-925.html#/28-kolor_pokrycia_srebra-pokrycie_platyna/366-kamien-jadeit_ciemno_zielony

LAZUROWY CHALCEDON

Ten piękny, głęboko niebieski kamień nazywany jest „kamieniem mówców” gdyż powszechnie uważa się, że dodaje odwagi i elokwencji. Chalcedon ma pomagać w łagodzeniu gniewu i pomagać znaleźć drogę do równowagi wewnętrznej. Ten kamień szlachetny jest mi bardzo bliski, gdyż stosunkowo niedawno dowiedziałam się, że w Tybecie biały chalcedon jest utożsamiany z lotosem, którego kocham, a kwiat ten mam wytatuowany na plecach. 

Chalcedon ma również sporo zastosowań związanych z energią zdrowia. Często stosowany jest w litoterapii, gdyż pomaga zwalczyć niektóre dolegliwości oraz złagodzić bóle. Same wibracje kamienia odpowiadają częstotliwościom czakry gardła, więc jest stosowany w przypadku problemów z astmą i górnymi drogami oddechowymi.

Nazwę kamienia nadało miasto Chalcedon, które znajduje się w Azji Mniejszej. Kiedyś było to największe miasto na sprzedaż i produkcję tego pięknego klejnotu. Starożytne legendy twierdzą, że minerał jest strażnikiem przeszłości. Kamienie mogą zaabsorbować każdą informację i zachować ją przez długi czas. Ja chętnie zamknęłabym wszystkie swoje najpiękniejsze chwile oraz przeżycia w pudełeczku wysadzanym lazurowym Chalcedonem. Z wiekiem nawet te najpiękniejsze wspomnienia potrafią zaniknąć i często w kolejnych latach obrazy z przeszłości stają się mniej wyraźne. Jak na razie zostają mi kolczyki lub naszyjnik z Chalcedonem, ale kto wie? Może kiedyś Amelka zrobi mi puzderko z lazurowym kamieniem.
kiedyś Amelka zrobi mi puzderko z lazurowym kamieniem.
https://bizuteria.skyandsoulshop.com/pl/sky-soul/7294-naszyjnik-z-kamieniem-naturalnym-skysoul-srebro-925.html

 

Empatia- pierwszy krok na lepsze jutro

Czym jest empatia? Według psychologów i słownika empatia, to nic innego jak zdolność odczuwania stanu emocjonalnego i psychicznego innych osób. To czy zatem empatia jest wrodzona? A może uczymy się jej poprzez przeróżne przeżycia i doznania podczas całego naszego życia? Według naukowców każdy z nas ma wrodzoną empatię, jednak to w jakim stopniu ją rozwiniemy zależy od trzech czynników: predyspozycji biologicznych, psychologicznych i środowiskowych.
Podobno najbardziej empatyczne są dzieci, a naszą rolą jako rodziców powinno być pielęgnowanie tego stanu u podopiecznych, aby jako dorośli wykazywali empatię nie tylko wobec innych, ale przede wszystkim dla siebie samych. Moim zdaniem przez, że brakuje nam empatii i zrozumienia dla własnego życia, często popadamy w kompleksy i stajemy się zbyt krytyczni dla siebie i dla tego co w życiu potrafimy osiągnąć.
Co więc kryje się pod magicznym słowem „empatia”? To nic innego jak: miłość, czułość, dobroć, współczucie czy po prostu chęć wysłuchania drugiego człowieka.
Wiele lat zajęło mi jednak odnalezienie odpowiednich proporcji w życiu. Moje współczucie i zrozumienie innych ludzi, a siebie samej, rozkładało się w proporcach 80:20.
Czasami denerwowałam się, że nie potrafię przejść obojętnie wobec spraw, które de facto powinny być mi obce. Nie umiałam zasłonić oczu, kiedy innym działa się krzywda lub po prostu zawsze byłam w pogotowiu, aby na pierwszej linii pomóc obcym mi osobom.

Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, jak to się stało, że jestem aż tak bardzo wrażliwa?
Pewnie kwestie biologiczne grają tutaj pierwsze skrzypce, jednak jeden określony obszar miał szczególny wpływ na mój rozwój w dzieciństwie. Niewątpliwie było to dorastanie wśród zwierząt, szacunku do środowiska i Matki Natury. Od małego miałam: psy, koty, chomiki, kanarki, rybki, żółwie, czy mewki których w pewnym momencie po wykluciu z jaj posiadałam 14 sztuk. Układałam je wszystkie na rękach oraz ramionach, nadawałam imiona oraz potrafiłam tak z nimi się bawić cały dzień.
Od zawsze byłam wyczulona na krzywdę, która się dzieje zwierzętom, ale i na to, że w życiu niektórych osób są tylko piękną ozdobą, która ma pachnieć i wyglądać. Psy czy koty nie są po to aby nosić ubranka, kolorowe kokardy oraz nie bawi ich farbowanie sierści na różowo.

Dbania o środowisko i jednocześnie odpowiedniego podejścia do kwestii ekologii uczono mnie od dziecka. Kiedy byliśmy pod namiotem zbieraliśmy mnóstwo śmieci z rzek i pobliskich miejsc. Pomagaliśmy skrzywdzonym zwierzętom i odrabialiśmy wolontariat w pobliskich schroniskach. Mama bardzo nas pilnowała abyśmy nie zużywali niepotrzebnie wody i prądu.

Dlaczego w ogóle piszę o empatii w kontekście dbania o środowisko? Ponieważ stanęliśmy w obliczu katastrofy klimatycznej, która stała się już niestety faktem. Dla mojego pokolenia nastał czas w którym nie wystarczą panowie w kaloszach, poklepujący rolników po plecach w czasie powodzi. Potrzebujemy ludzi, którzy będą umieli myśleć perspektywicznie i nie tylko dawać nadzieję na lepsze jutro, ale realizować założone plany. Wiem, że moje i kolejne pokolenia to nie są ludzie, którym można wcisnąć kit pod tytułem; „jutro będzie dobrze” Widzę to po moich obserwujących na Instagramie. Niektórzy twierdzą, że jesteśmy roszczeniowym pokoleniem, a ja uważam, że my po prostu umiemy rozliczać ludzi u władzy. Mam nadzieję, że dla niektórych skończył się czas populistycznych kalek słownych. Widać to po niektórych inwestycjach. Kiedy planowane są kolejne betonowe pustynie, ludzie reagują niemal natychmiast i domagają się zmiany zagospodarowania przestrzeni. Opinie mieszkańców na temat nowych inwestycji, jak choćby nawet betonowy rynek w Bartoszycach miażdżą rządzących. Może by w końcu zacząć bardziej angażować mieszkańców w życie miast i miasteczek? Ja nawet wiem ja to zrobić z tym, że… nie jestem politykiem i nie zamierzam się polityką zajmować :)

Dla tych którzy lubią moje przepisy zgodnie z obietnicą przepis na tartę z kremem i porzeczkami. (lub malinami)

Ciasto

  • 250 gr mąki
  • 125 gr zimnego masła
  • Żółtko
  • Szczypta soli
  • Szczypta cukru
  • Parę mililitrów wody. Tak, aby ciasto się nie kleiło
  1. Przesiewamy mąkę i robimy w niej wgłębienie. Wrzucamy do środka posiekane masło, sól, cukier i żółtko. Wszystko wyrabiamy przez kilka chwil.
  2. Następnie należy powoli wlać niedużo wody, tak aby ciasto się nie kleiło, ale było gładką masą.
  3. Formujemy z ciasta kulę i owiniętą w folię wkładamy do lodówki.
  4. Po około 30 minutach wykładamy ciasto na posmarowaną masłem formę do tart oraz pieczemy przez około 20 min w 180 stopniach. Warto przykryć ciasto papierem do pieczenia, a na wierzch wysypać fasolę (po to, aby ciasto nie urosło).

Krem

  • 500 ml mleka
  • 5 żółtek
  • Laska Wanilii
  • 60 gr cukru
  • Opakowanie cukru waniliowego
  • 50 gr skrobi ziemniaczanej
  • 100 gr masła typu osełka
  1. Ucieramy żółtka z cukrem oraz cukrem waniliowym na puszystą masę oraz pod koniec dodajemy skrobię.
  2. Laskę wanilii należy przekroić wzdłuż i wyciągnąć z niej ziarenka. Następnie wlewamy do garnka mleko, dorzucamy laskę wanilii i ziarenka. Wszystko należy zagotować i odstawić.
  3. Mleko przelewamy przez sito, po czym stopniowo wlewamy do ubitych z cukrem żółtek. Nie zapominamy o tym, aby przez cały czas mieszać trzepaczką masę.
  4. Całość przelewamy do garnka i nadal mieszając podgrzewamy masę do zagotowania. Tak oto powstanie gęsty budyń. Należy odczekać aż masa ostygnie, po czym miksujemy ją z dodatkiem masła na pyszny krem :)

Gdy ciasto ostygnie (nie może być ciepłe) wykładamy na nie krem, a całość posypujemy porzeczkami lub malinami.
Smacznego

Czuła ogrodniczka- peonia

Zanim zaczęłam pisać dzisiejszy tekst z ciekawości zerknęłam na datę ostatniego wpisu i przyznam szczerze, że trochę mnie wmurowało. Nie było mnie tutaj od 21 kwietnia, czyli ponad miesiąc przeleciał mi przez palce, a moja czasoprzestrzeń ewidentnie się nagięła, dokładnie tak samo, gdy moje dziecko mówi do mnie „zrobię to za pięć minut”.
Skoro jednak już tu jestem, najprawdopodobniej oznacza to, że w końcu jestem wyspana, robota ogarnięta i przez godzinę nie zamierzam reagować na słowa: „Mamo, gdzie jesteś?”

Nie lubię robić sobie przerw, bo wtedy głupio tak znowu zaczynać i rozwijać się od nowa. Skracając, dzisiaj chciałam napisać o piwoniach. „Czuła ogrodniczka” to wpis nie tylko o kwiatach, ale wspomnieniach, zapachach i nawykach.
Kiedy byłam małą dziewczynką jako najmłodszemu członkowi rodziny (na całe szczęście) przypadały najlżejsze roboty domowe, czyli pielęgnacja i podlewanie kwiatów. Szczerze tego nie znosiłam i obiecałam sobie, że jak już dorosnę nigdy, ale to przenigdy nie kupię żadnego kwiatu do swojego domu. Oczywiście, że tak się nie stało i kiedy przestałam przynosić do domu dzieci, to zaczęłam kupować coraz to nowe rośliny. Kwiaty tuż obok fotografii są moją wielką pasją. Przed moim domem nie ma chyba ani jednego centymetra kwadratowego bez czegoś zielonego lub kwitnącego. Oczywiście mam swoich faworytów i są nimi: hortensje oraz właśnie piwonie, które nieustannie przypominają mi moje dzieciństwo. To właśnie wtedy, gdy byłam małą dziewczynką, zrywaliśmy przekwitłe płatki piwonii do reklamówek, aby następnego dnia pociąć je nożyczkami na mniejsze kawałki i rzucać podczas uroczystości Bożego Ciała. Dopiero po latach mogę się przyznać, że jako dziecko bardzo nie lubiłam tego święta. Kojarzyło mi się z wielokilometrową wędrówką, podczas której muszę klepać regułkę i rzucać kwiatkami na asfalt, aby przy samym końcu, kiedy już zabraknie kwiatów w moim koszyku, nadal się uśmiechać i udawać, że rzucam powietrzem w beton. Do tego zawsze, ale to zawsze dochodziło palące słońce i ja… ubrana od stóp do głów w krakowski strój ludowy od którego pot spływał mi po tyłku aż do pięt. Chociaż 25 lat temu, uroczystość ta mnie przerażała, dzisiaj widok płatków kwiatów na ziemi rozczula mnie, a zapach piwonii unoszący się w powietrzu już mnie nie drażni, tylko otula. Oriana Fallaci, która była ateistką, kiedyś powiedziała, że mimo braku jakiejkolwiek wyznawanej wiary, jako Europejka nie wyobraża sobie widoku kontynentu bez kościołów czy przyulicznych kapliczek, bo nie są tylko miejscami kultu, ale i elementami naszej kultury. To tak jak ja nie wyobrażam sobie polskiej wiosny bez pachnącego bzu i różowej piwonii czy lata bez bocianów i jesieni bez kasztanów.

Jak pisał Miłosz:
„Matka nad klombem z piwoniami staje,
Sięga po jedną i płatki rozchyla,
I długo patrzy w piwoniowe kraje,
Dla których rokiem bywa jedna chwila.„

Kiedy przychodzi sezon na piwonie potrafię je obserwować i podziwiać godzinami.
Naprawdę warto się w nie zapatrzeć i zaznajomić z ich pochodzeniem.
W zależności od odmiany peonie kwitną od maja do czerwca, a w Chinach czy Japonii skąd przybyły do Europy, są symbolem miłości, dostatku i szczęścia. Samo słowo „paeonia” wywodzi się z greki i oznacza uzdrowiciela. Do dzisiaj zresztą kwiaty te, stosowane są w lecznictwie, między innymi przy atopowym zapaleniu skóry czy reumatyzmie.
Możecie w bardzo szybki i prosty sposób zrobić napar z piwonii, który polega na zalaniu rozdrobnionych płatków wrzącą wodą. Po 30 minutach wywar jest gotowy do picia oraz przemywania skóry delikatnej i wrażliwej.
Pamiętajcie, że wsadzając piwonie do wazonu, należy wcześniej pozbyć się liści, tak aby nie były zanurzone w wodzie. Łodygi przycinamy pod kątem, aby wciągały wodę jak największą powierzchnią oraz nie stawiamy samego wazonu z kwiatami w słońcu.

Faktem jest, że piwonie zachwycają mnie nie tylko wyglądem, ale i zapachem. Gdybym umiała tworzyć perfumy, to na pewno znalazłyby się w nich właśnie nuty piwonii oraz liści czarnej porzeczki. W domu często chowam nos w delikatnych płatkach piwonii, aby przypomnieć sobie dzieciństwo i ten toporny strój krakowski. Oczywiście żartuję, gdyż peonie przywołują we mnie ciepłe wspomnienia, a dodatkowo kojarzą mi się z kobiecą delikatnością i zmysłowością.