Byłam przekonana, że na koniec 2020 roku będę świętować pierwszy rok działalności Just Keep Living i odpalać prawdziwego szampana, a nie pić wodę z miodem i cytryną, która znalazła się w szampanówce na potrzeby sesji i tego artykułu.
Mogłabym rozpocząć jeszcze parę akapitów od słów: „byłam przekonana…” jednak ten rok był tak pokręcony, że większość moich planów legło w gruzach. Zapewne nie tylko moich. Na pewno w życiu nie przypuszczałabym, że w szufladzie mojej sypialnianej szafki znajdzie się antydepresant. Co się dzieje z człowiekiem kiedy ma na życie plan A,B,C,D,E i F, a nagle wszystkich nas zamykają w domach i okazuje się, że żadna z opcji powyżej nie ma racji bytu? Osoba ta rozpada się na kawałki, zaczyna widzieć świat przez mgłę, przypomina sobie wszystkie swoje porażki, ziemia usuwa się spod nóg, przestaje sypiać i myśli sobie: „Nie dam rady” Takiego człowieka ogarnia niemoc i myśli: „przecież zawsze byłam taka silna” Dlaczego o tym piszę? Żebyście wiedzieli, że nie jesteście sami i słabość nie jest powodem do wstydu czy obwiniania się o życiową porażkę. Wiem, jak ciężko jest się otworzyć, ale równie dobrze wiem, jak wtedy szukałam w internecie czy w swoim otoczeniu osób, które czuły się tak jak ja. Teraz żyję w przekonaniu, iż każdy kolejny dzień będzie lepszy, a swoje słabości próbuję przekuć w sukces. Staram się tym samym pomóc innym osobom, bo wiem że tam po drugiej stronie ekranu jest więcej takich osób jak ja.
Ostatnio dostałam mnóstwo pytań o Hashimoto i o to jak sobie poradzić z tą przypadłością. Nie odpowiem Wam na to pytanie, bo nie jestem lekarzem, ale wiem że dzięki odpowiedniemu leczeniu oraz długiej przerwie powitaliśmy na świecie Ritę. Choroba ta jest dosyć trudnym schorzeniem dla kobiety. Kiedy widzi się dwa paski na teście ciążowym, zaciska się dłonie i w ciszy mówi: „bardzo proszę, niech tak już zostanie…” Hashimoto to choroba autoimmunologiczna, a u kobiety z tą przypadłością zapłodnienie i utrzymanie ciąży jest utrudnione, gdyż organizm traktuje zarodek jak ciało obce i niszczy go. Możecie sobie wyobrazićm, ile razy w moim przypadku betaHCG rosła, by po paru dniach gwałtownie spaść w dół. Niech to jednak zostanie w moim sercu… Pamiętajcie, aby regularnie badać hormony i nie bać się diagnozy. Tylko prawidłowo postawione rozpoznanie pozwoli wdrożyć odpowiednie leczenie.
Miało być sylwestrowo, a zrobiło się trochę smutno, ale nie mogę przejść obojętnie obok Waszych wiadomości i pytań. Nawet jak to ma pomóc jednej osobie i ochronić ją przed osobistym dramatem uważam, że warto.
To miał być typowo sylwestrowy wpis z podaniem numeru szminki na ustach, marki butów i sukienki. Tymczasem skończyło się na bosych nogach, pomadce MAC Coral Optix (edycja limitowana) którą noszę w swojej torebce od paru lat i mojej kochanej cekinowej sukience LOVIN, która ratuje mnie podczas wielu imprez urodzinowych moich znajomych.
Sukienkę kupiłam jakiś czas temu w Warsaw Concept Store w Galerii Mokotów https://warsawconceptstore.pl Sklep uwielbiam, bo w jednym miejscu można znaleźć zarówno polskie topowe, jak i niszowe marki modowe i to nie za milion monet.
Jak widać po zdjęciach imprezę pod tytułem „Kwarantanna Narodowa” rozpoczęłam po swojemu i nie musiałam czekać do dwunastej, aby zdjąć obcasy. W tym trudnym czasie chcę Was namówić, aby nie tracić pogody ducha, dobrze bawić się w najbliższym otoczeniu i celebrować Nowy Rok, który jestem przekonana, że będzie lepszy. My na pewno odpalimy gramofon i jazz lat 50-tych. Popuszczamy bąbelki z herbaty rumiankowej i nasmarujemy sobie wzajemnie nasze obolałe plecy Amolem zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Wiem, że impreza bez alkoholu brzmi dla niektórych jak oksymoron. Jednak w naszym przypadku perspektywa kolejnego dnia i pobudki o 6.00 rano, którą zgotują nam nasze dzieci jest wystarczającym powodem do sylwestrowej prohibicji. Zawsze tłumaczę sobie to tak, że zbieram siły na kolejny rok.
Później czeka nas wyjazd i pierwszy raz od roku znowu spakuję walizki. Co prawda wyjeżdżamy służbowo, ale w ciepłe i zabieramy naszą całą wesołą ferajnę. Chciałabym pokazać Wam kilka zdjęć z tej podróży i może napisać parę słów o przemieszaniu się w czasach pandemii, ale powiem Wam szczerze, że boję się. Koronawirus miał być paliwem napędowym do zjednoczenia ludzi, a niestety u niektórych wzbudził tylko najgorsze instynkty. Nie chciałbym przeczytać o sobie: „Ta lansuje się, kiedy ludzie tracą pracę” lub tym podobne inwektywy. Myślę, że swoje już przeżyłam, żeby tłumaczyć się z tego co robię. Z drugiej strony cenię sobie spokój i to, że pewne historie są już daleko za mną i nie chciałabym ich powrotu. Moim dzieciom mówię: „nie tłumacz się, jeżeli uważasz, że to jest zgodne z Tobą”, a później sama siadam przy kuchennym stole oraz obmyślam plan, co napiszę gdy wyjedziemy i jak się z tego wytłumaczymy… Trochę to pokręcone, ale życie nie jest czarno- białe, a ja chciałabym uchronić moje dzieci przed strachem, który niestety często mi w życiu towarzyszył.
W Nowym Roku życzę Wam zdrowia i szczęścia, bo jak to mój Mąż mawia: „Na Titanicu wszyscy byli zdrowi” Chciałabym abyście wzajemnie się szanowali; niezależnie od pochodzenia, stanu portfela, orientacji seksualnej czy religii. Uważam, że tylko takie podejście, pozwoli nam żyć w spokoju ducha oraz budować mosty, które i tak już są w wielu przypadkach zburzone.
Trzymajcie się ciepło
Wasza Ciocia Edytka.