Cypr- Poznaj Limassol

TYTUŁEM WSTĘPU 

Zapraszam Was do mojej nowej zakładki, gdzie będę dzielić się z Wami doświadczeniami i spostrzeżeniami z podróży po świecie.  Uwaga Moi Drodzy parę słów wyjaśnień na sam początek.
Będę pisać z poziomu turysty- rodziny podróżującej z dziećmi i MOICH DOŚWIADCZEŃ, a nie osoby mieszkającej na stałe w danym kraju.
Zawsze czekam na Wasze podpowiedzi i wskazówki- są one na wagę złota. … Jednak z mojego niemiłego doświadczenia wynika, że często agresja wśród niektórych wygrywa.
Oczywiście wszystkie artykuły będą opatrzone zdjęciami mojego autorstwa. Fotografia to moja wielka pasja, więc obiecuję, że zdjęcia będą cieszyć Wasze oczy i duszę.

A teraz o Limassol!
 Limassol jest położony w greckiej części wyspy i jest drugim co do wielkości miastem Cypru. Pierwszy raz byłam w tym klimatycznym miejscu w kwietniu 2018 roku. Już wtedy wiedziałam, że niedługo powrócę.
Tak, też się stało... W lipcu tego roku wraz z całą gromadą Pazurów odwiedziłam Four Sessons Limassol i były to jedne z lepszych wakacji w naszym rodzinnym życiu.

Pogoda.

Kocham Cypr za wilgotne powietrze. Jedni tego nie znoszą, a drudzy wręcz ubóstwiają. Ja ze względu na moją suchą skórę z chęcią powracam do właśnie takich miejsc.
Podczas naszej kwietniowej wyprawy temperatura powietrza wynosiła około 20-21 stopni Celsjusza, a wieczory były chłodne. Jeżeli chcecie pojechać na wyspę wiosną- lepiej przygotować sobie ubrania na tzw. „cebulkę.” Jak będziecie mieli szczęście, to nawet zaliczycie leżak przy basenie w stroju kąpielowym, ale raczej nie nastawiajcie się na plażowanie w krótkich gatkach.
Lipiec to tak zwany „pewniak” – czyli około 30 stopni Celsjusza. Wieczory są przyjemne, lecz jak już wspomniałam wcześniej wilgotne i ciepłe. Nie pamiętam czy podczas tych wakacji ubrałam sweter- bardziej podczas wizyty w klimatyzowanej restauracji.
Na to również warto zwrócić uwagę pakując swoje rzeczy.  Jeżeli jedziecie w bardzo gorące strony, zapewne będzie klimatyzacja- jeżeli będzie klimatyzacja, to warto jednak zabrać ze sobą parę rzeczy z dłuższym rękawem. Czasami nie ma nic prostszego jak złapać klasyczny katar przechodząc z 35 stopni np. do 20 stopni, które fundują wnętrza hoteli, restauracji czy sklepy.
A co z zimą? Tu zdania są podzielone… Bywa chłodno, ale moja cypryjska znajoma, która mieszka w Limassol z sentymentem opowiada o ubieraniu choinki na Boże Narodzenie w krótkim rękawku… Jak to się mówi: „Do odważnych świat należy” więc może warto zwiedzić Cypr i zimową porą.

Tym razem wraz ze znajomymi mieszkaliśmy w Hotelu Four Sessaons w Limassol. Nie będę analizować cen. Można je łatwo sprawdzić w sieci, a ja jestem zdania, że warto również szukać różnego rodzaju okazji czy promocji. Dlaczego nie piszę o cenach?! Bo zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony. Dla jednych będzie za drogo, dla drugich za tanio…Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził.
Cypr pamiętam sprzed 9 lat. Byliśmy na wyspie, kiedy Amelka miała ponad rok. Wówczas kwietniowa aura mało nas rozpieszczała i przez 5 dni padał deszcz, gdy równocześnie w Polsce było gorąco. Wtedy postanowiłam, że zapomnę o Cyprze, przynajmniej na jakiś czas. Tym razem było inaczej. Cypr wydawał mi się magiczny i klimatyczny. To właśnie tu, Afrodyta wynurzyła się z morskiej piany w Petra tou Romiou. Wyspa jest mieszanką greckiego temperamentu, włoskich klimatów i zachodnich trendów. Widać, że z roku na rok Cypr dźwiga się po kryzysie z  2013 roku.
 
Mało kto zdaje sobie sprawę, że Cypr w linii prostej jest położony około 100 kilometrów na zachód od wybrzeży Syrii, gdzie obecnie trwa konflikt zbrojny. Kiedyś zauważyłam bardzo dużo amerykańskich rodzin, które wypoczywały w naszym hotelu. Wówczas tamtejszy personel opowiedział mi o amerykańskich wojskach stacjonujących tuż obok wyspy i rodzinach odwiedzających żołnierzy podczas wakacji.

HOTEL
Wróćmy jednak do mojej obecnej podróży. Przez okres 12 lat mojego intensywnego podróżowania Four Seassons Limassol to jeden z lepszych hoteli w jakich byłam. Dlaczego? To na co najbardziej zwracam uwagę to czystość i dbałość o klienta. Sama prowadzę parę biznesów w tym ten związany z turystyką i zawsze chcę, aby mój klient czuł się tak, jak ja chciałabym być traktowana. To co cechuje ten hotel to niezwykła klasa wszystkich pracowników: począwszy od personelu sprzątającego po menedżerów.
Hotel oddalony jest jakieś 40-45 minut od lotniska w Larnace. Posiada około 300 pokoi- w tym tak zwane standard room, family room czy studio.
Mieszkaliśmy w Family Room z widokiem na morze, gdzie znajdowało się duże łóżko kontynentalne i rozkładana sofa. Owszem brakowało nam miejsca. Przy trójce dzieci, oddzielna sypialnia dla rodziców jest jak zbawienie, ale dla rodzin z jednym dzieckiem myślę, że jest w porządku.
 Pokoje są bardzo czyste, a serwis sprzątający oferowany dwa razy dziennie. Nie trzeba biegać za wodą, kapsułkami do expresu czy papierem toaletowym.
Wielką zaletą hotelu jest zwane przez mnie „czucie drugiego człowieka” Co to oznacza? Że Four Seassons mimo 300 pokoi jest tak wybudowany i rozplanowany, że naprawdę nie widać tych wszystkich osób wokoło. Nie ma bitwy o leżaki, kolejki na śniadanie i nie trzeba stać w kolejce, żeby w końcu móc gdzieś posadzić cztery litery.Ku mojemu zdziwieniu w hotelowym zespole jest bardzo dużo przemiłych Polaków, którzy chętnie służą pomocą. Kelnerzy i kelnerki są schludnie ubrani i nie trzeba czekać godziny na to, aby dostać wymarzonego drinka z palemką czy zimne piwo, które po przyniesieniu będzie faktycznie jeszcze chłodne, a nie zupą . Ręczniki ładnie pachną i co najważniejsze, można posadzić swoje szanowne cztery litery na miękkim leżaku z materacem, a nie metalowym kołchozie, co dla mnie -w końcu wypoczywającej matki trójki dzieci jest bardzo ważne.
To Co wyróżnia hotel to przyjemny zapach we wszystkich pomieszczeniach i wnętrze pełne kwiatów- które raz na kilka dni są wymieniane. Cały Four Seassons przypomina trochę junglę albo hotel z dalekiego zakątku świata. Na zewnątrz można zjeść lunch pod drewnianymi pergolami, a obok w stawie, który rozciąga się na całej długości hotelu pływają piękne japońskie karpie.

 

Oferowany basen to nie jedna wielka wanna kąpieliskowa dla turystów, tylko dobrze przemyślana atrakcja, tak aby każdy czuł się swobodnie i komfortowo.
Wszystko urządzone jest w niezwykle magicznym klimacie, który czuć szczególnie wieczorową porą. Co najważniejsze, nie ma dudniącej od rana głośnej muzyki, którymi raczą turystów z wielkim uwielbieniem na przykład  tureckie hotele.
 
 JEDZENIE.
 Four Seassons oferuje cztery restaurację.  Jedna główna, która serwuje również śniadania, lunche i kolacje. Codziennie można spróbować kuchni z różnych zakątków świata. I wiecie co? To wszystko jest naprawdę pyszne. Nie wiem jak to skubańcy robią, ale czy to było sushi, kuchnia włoska, grecka czy azjatycka- to wszystko jest serwowane na bardzo wysokim poziomie. Bez wątpienia bezkonkurencyjna jest Seasons Oriental, gdzie można zjeść z dziećmi od 6 roku życia. Mój „must have” tej restauracji to: Baby Pak Choi, Sesame Char Siu Rolls czy Aromatic Lemon Chicken. Podsumowując: Waro wrócić do tego hotelu choćby nawet dla pysznego jedzenia.

ATRAKCJE I UDOGODNIENIA
 Tak jak już napisałam w hotelu jest przestronny basen z wodnymi leżakami i zjeżdżalniami dla dzieci. Oprócz tego dla bardziej wymagających pływaków, można skorzystać z basenu wewnętrznego tuż obok SPA i siłowni. Bardzo atrakcyjny jest fakt, że w tym samym pomieszczeniu są trzy różne sauny i tzw „iced room”
Jeżeli jedziecie we dwoje czeka na Was również basen dla dorosłych, który jest pięknie oświetlony i również oferuje bąbelkowe leżaki.
Tuż obok plaży można skorzystać ze sportów wodnych jakich tylko dusza zapragnie: parasailing, motorówki, rowery czy skutery wodne.


Hotel oferuje również naukę nurkowania, a pierwsze lekcje odbywają się w basenie. Sprawdziłam i wysłałam Amelię- faktycznie była zadowolona i bardzo podekscytowana. Wielkim plusem jest to, iż sama lekcja nurkowania była tak zaprezentowana dzieciom, że te wcale się nie przestraszyły nowego wyzwania i z wielką ochotą chciały kontunować przygodę.
 
PLAŻA
 Limassol jest tą częścią Cypru, gdzie raczej czeka na Was ciemny piasek, a nie ten jasny i mięciutki jak mąka z tych pięknych zagranicznych widokówek. Mnie to wcale nie przeszkadzało, a dzieciaki umorusane po same pachy biegały i szukały morskich skarbów. Tam również możecie liczyć na pomoc hotelowego zespołu, a na miejscu można zamówić barowe przekąski i drinki. Wzdłuż plaży rozciąga się promenada, którą chodziliśmy na wieczorne spacery.

 

DLA DZIECI
 Hotel oferuje kids club dla dzieci. Panie animatorki biegle mówią po angielsku i oczywiście rosyjsku. Codziennie zaplanowana jest różnorodna rozrywka począwszy od gotowania po prace ręczne dla najmłodszych. W porze obiadowej podopieczni mogą skorzystać z darmowego lunchu. Tuż obok dużego basenu znajduje się osłoniony przed słońcem brodzik. Rita spędzała w nim większość swojego czasu, a Amelia i Antek bawili się na zjeżdżalni.


Na zewnątrz jest również plac zabaw, a dzieciaki za opłatą mogą skorzystać ze wspomnianej przeze mnie nauki pływania czy lekcji tenisa
 
OKOLICA
 Limassol jest piękne, a tuż obok hotelu jest nasza ulubiona restauracja Puesta Oyster Bar & Grill, gdzie można zjeść świeże mule, ostrygi i napić się ich specjalności- Rossini. Niedaleko hotelu- około 8-10 minut samochodem znajduje się choćby nawet urokliwe Ajos Atanasios, pełne małych kawiarni i mojego ukochanego Mother Care, którego nie ma już w Polsce.


Warto również zajrzeć do lokalnych, małych sklepików i kupić ich specjalności: mydła wulkaniczne ręcznie robione słodycze takie jak kiefterka czy wyroby ceramiczne. Warto też odwiedzić lokalne targi pełne świeżych owoców. Dla bardziej aktywnych turystów w Limassol można odwiedzić ZOO, Kurion czyli starożytne ruiny czy Sanktuarium Apolla.
 
W następnym artykule NOWY JORK!!! 

Podróż za jeden uśmiech

„Podróż za jeden uśmiech” tak właśnie powinna brzmieć, każda nasza rodzinna wyprawa. Niestety… Niekiedy nasze eskapady to istny koszmar. I mnie nie ominęły „przyjemności” walki ze snem, zmęczeniem i frustracją własnych dzieci.

Wyobraź sobie, że wsiadasz do samolotu.. Twoje dzieci dostają od Pani stewardessy kocyk oraz poduszkę, po czym kładą się grzecznie spać, aby obudzić się tuż przed lądowaniem. Ty za to bierzesz kubek gorącej cappuccino i zagłębiasz się w swoją ulubioną lekturę. Ehh. Co ja mam Wam napisać… Przez 10 lat moich intensywnych podróży, miałam może jedną okazję skorzystać z uroków podniebnego lotu… Jakby tego było mało, kiedy Amelia faktycznie przespała 6 godzinny lotu na Lanzarote, my zestresowani, siedzieliśmy nisko pochyleni nad nią i sprawdzaliśmy, czy aby na pewno oddycha i wszystko jest w porządku. Chcąc nie chcąc, zamieniłam ulubioną książkę na czuwanie, a gorące cappuccino na walerianę…

Podobno trening czyni mistrza. Choć ekspertem od podróży z dziećmi wcale się nie czuję, to wypracowałam sobie techniki tak zwanej „ mniejszej ekspozycji płaczu i marudzenia podczas podróży” 

ZAPLANUJ

Planowanie jest dla mnie najważniejszym punktem każdej rodzinnej wyprawy. Biorę swój kajecik i zaczynam notować kilka dni wcześniej. Na kartce widnieje tabela z dwiema kolumnami pod tytułem - „bagaż” i „torba podręczna” W każdej z rubryk wpisuję rzeczy o których na pewno muszę pamiętać lub takich, które w znacznym stopniu ułatwią mi funkcjonowanie na wakacjach czy podczas samej podróży. Notatnik mam zawsze pod ręką, gdyż zdarza się, że „coś” przypomni mi się w ciągu dnia lub nawet kiedy śpię :)

Dobrze zaplanowana podróż, to według mnie 75 % sukcesu, reszta to łut szczęścia i dobre samopoczucie naszych najmłodszych.

Warto wcześniej dowiedzieć się więcej szczegółów dotyczących podróży z dziećmi bezpośrednio od linii lotniczych. Koniecznie „wugugluj” miejsce do którego jedziecie i zapisz sobie adresy najbliższych aptek, przychodni czy szpitali… Sami wiecie…;)

NIE PRZECIĄGAJ STRUNY

„Przetrzymam dzieciaka, żeby nie spał to w samolocie na pewno padnie”… Tak, jasne… U mnie zawsze przynosiło to odwrotny skutek. Każde z moich pociech po takim bezsennym maratonie, było tak sfrustrowane, że darło się w niebogłosy. Drażniło ich dosłownie wszystko- nawet najmniejsze światełko czy odgłos. Im dalej w las, tym gorzej dziecku zasnąć. Pamiętaj, że nie ma jednak co do tego jednej, złotej zasady. Jednych szum samolotu uspokaja, a innych doprowadza do szewskiej pasji… Być może Twoje dziecko akurat zaśnie bez problemu, ale kiedy raz już to nie zadziała, lepiej nie próbuj po raz kolejny. Każde dziecko jest inne, to jakby rozsypać worek 1000 puzzli, niby układają się w jeden obrazek, ale każdy pojedynczy puzzel różni się od tych 999. Pamiętaj, że pierwsze kilka razy podróżowania z dzieckiem będzie twoją wycieczką poznawczą w głąb potrzeb własnego dziecka. Obserwuj je bacznie i zaufaj własnej intuicji. Czasami najprostsze sposoby są najbardziej skuteczne.   

 

 


TAK ZWANY EQUIPMENT.

Warto  przygotować się odpowiednio pod względem samego lotu. Wierz mi, że w moim przypadku podróży z 3 dzieci, to jak strategiczna gra wojenna… 

Zacznijmy od siedzenia. Jeżeli Twoje dziecko ma mniej niż dwa lata, wtedy najprawdopodobniej czeka Cię podróż z małym pasażerem na kolanach. Niektóre linie lotnicze oferują jednak specjalne łóżeczko, które można przymocować do ściany. Uwaga! To naprawdę mini łóżeczka dla wersji bambino. Moje „wielolkoludy” załatwiłyby taki sprzęt po pierwszych 10 minutach, a ich nogi pewnie zwisałyby w dół już od części udowej. 

Jeżeli traficie na promocję lub po prostu chcecie podróżować w komforcie to warto zainwestować w dodatkowe siedzenie. Wtedy powinniście mieć dla dziecka fotelik. W tym przypadku zadzwońcie wcześniej do lini lotniczych i zapytajcie, które konkretnie firmy fotelików samochodowych są mile widziane na pokładzie samolotu. Z moich informacji wynika, że rekomendowane są Cybex i Maxi-Cosi.

Rada Cioci Edytki: Jeżeli dzwoniąc do linii lotniczej, odbierze połączenie mężczyzna, lepiej udawaj, że nie pamiętasz po co dzwoniłaś i rozłącz się grzecznie ;) oni i tak nie mają zielonego pojęcia co oznacza zlepek słów „dziecko”„podr󿔄fotelik samochodowy”- to po prostu nie jest ich menu. Mam nadzieję, że to się zmieni…

 

Kolejnym elementem wyposażenia naszej podróży będzie wózek i ten newralgiczny dla każdej chyba matki moment przejścia z boardingu do samolotu.

Masz też kilka opcji. Możesz zainwestować w wózek typu YOYO, który składa się do mini rozmiarów i wziąć go ze sobą na pokład samolotu. Przy normalnym czterokołowcu będziecie musieli oddać go podczas odprawy lub przy samym wejściu do samolotu. Mały wózek podróżny ma ten plus, że często wjeżdżam/ wyjeżdżam nim już w rękawie ( o ile ten jest), waży 4-5 kg i można zawiesić go na ramię jak większą torebkę. Problem z większością tego typu mini pojazdów jest taki, że rozkładają się tylko do pozycji pół-leżącej, a dla większego wiercipięty, może być z czasem po prostu za mały i  niewygodny. Wiem, że cała Francja jeździ YOYO, słyszałam to tysiące razy, ale nie jestem przekonana do tego, że miałby to być całoroczny wózek dla mojej pociechy… Wielkim plusem tego wózka jest jednak fakt, że przy zakupie odpowiednich adapterów, można na nim zamontować prawie każdy rodzaj fotelika samochodowego- nawet takiego, który rozkłada się do spania, gdyż YOYO daje na tyle przestrzeni, aby ten mógł się ustawić w pozycji poziomej. 

Kolejnym też, uważam niezłym rozwiązaniem jest oddanie wózka do luku bagażowego i noszenie dziecka w chuście lub ergonomicznym nosidle (chociaż tych drugich osobiście unikam) Wtedy plus posiadania dwóch „wolnych” rąk jest nieoceniony, tym bardziej w przypadku podróżowanie z większą ilością dzieci.

A co ze spaniem dzieci w samolocie? Opcji nie jest za dużo i trzeba po prostu wziąć sobie do serca, że podróż to pewien etap naszych wakacji, który trzeba po prostu przeżyć, nawet za cenę braku cennego snu. Już wspominałam o mini łóżeczkach które oferują linie lotnicze… Zostały Ci jeszcze Twoje własne kolana, które posłużą za wygodną poduszkę dla Twojego malucha lub gadżet typu walizka JetKids Stokke, która po rozłożeniu zamienia się w przedłużenie fotela samolotowego i dziecko może w miarę wygodnie spać https://www.stokke.com/POL/pl-pl/podróżowanie/5345.html Minus? CENA!

PODRĘCZNY POPROSZĘ!

Wszystko zależy od tego co i jak spakujemy do naszego bagażu podręcznego. Zacznę od tego, że zrezygnowałam ze wszelkiego rodzaju walizek i toreb na rzecz plecaka. Tak jak już wspomniałam, wolność rąk jest dla mnie nieoceniona, po drugie wbijam się w lata, a chciałabym aby mój kręgosłup posłużył mi jeszcze parę lat. Oprócz podręcznych gadżetów mających na celu zająć nasze dziecko dłużej niż 5 minut, zapakuj koniecznie ulubione przekąski i podręczną kosmetyczkę w której znajdą się:

pieluchy
mokre i suche chusteczki
zapasowy smoczek
lekarstwa przeciwbólowe
termometr
krople do nosa/woda morska
mały żel antybakteryjny do rąk
Nie zapomnij również o macie do przewijania i ubrankach na zmianę, które przydadzą się podczas awarii. Moje najstarsze dziecko wozi jeszcze ze sobą zatyczki do uszu i opaskę na oczy… Ach ta młodzież :)

ZABAWKI W WERSJI LIGHT.

Nie pakuj wszystkiego co popadnie. Zaobserwuj swoje dziecko kilka dni przed wyjazdem. Zanotuj czym lubi się szczególnie bawić, aby póżniej było Ci łatwiej zdecydować o tym, co zabrać. Ja często pakuje modne teraz magnesowe układanki. Przerzucam je do lnianego woreczka żeby się nie zgubiły i aby móc poźniej z łatwością je wykorzystać. Już z kilku elementów takiej układanki, możemy dziecku zaproponować naprawdę niezłą zabawę.

Możesz zebrać ze sobą ukochaną przez dzieci plastelinę czy ciastolinę… Napiszę szczerze… Nie lubię. Dlaczego? Wszędzie jej pełno, łatwo przykleja się do ubrania, brudzi i ma chyba napisane na opakowaniu „zjedz mnie” lub „zrób ze mnie kulkę , po czym włóż do nosa”. Rozumiem jednak zamiłowanie najmłodszych do tego typu rozrywki, więc przy odpowiednio dobranej technice zabawy, nie zabraniam :) Na szczęście na rynku, dostępnych jest coraz więcej „gniotek”- które są mniej ekspansywne niż tradycyjna ciastolina

Wodne malowanki i książeczki z naklejkami to mój „must have” :) Ciekawią, bawią i do tego utrzymują otoczenie w względnej czystości. Do specjalnego pisaka wystarczy tylko wlać wodę :) i gotowe!

Mini- teatrzyk też świetnie sprawdza się w podróży. Można kupić specjalnie przygotowane mini-laleczki na palce dłoni i wystawić dziecku jego prywatne przedstawienie. 

KLASYKA GATUNKU

W podróży ze starszymi dziećmi warto wziąć po prostu kartki, kredki i własne wspomnienia z dzieciństwa. U mnie często sprawdzają się gry które sama lubiłam: państwa- miasta, wisielec, kółko-krzyżyk, kalambury, krzyżówki czy statki. Pamiętacie może rysowanie po plecach i zgadywanie co zostało na nich narysowane? Tak! To najlepsza zabawa pod słońcem.

Często najprostsze zabawy są najlepsze, jak ta kiedy opowiadam początek jakieś historii, a dzieci mają za zadanie  dokończyć ją po swojemu. 

MINI- GRY

Obecnie na rynku można kupić bardzo dużo tak zwanych gier kieszonkowych. Zaczynając od zwykłych kart i gry w wojnę, sięgając po UNO czy Dixit, który możemy spakować do małej bocznej kieszeni. Zadbaj o to, aby pozbyć się zbędnych opakowań i wtedy uratujesz dużo miejsca w bagażu podręcznym. 

Prace ręczne też będą w modzie. Możesz zaproponować swojemu dziecku origami, bransoletki z muliny czy robienie różnorodnych masek, które później będziecie mogli wykorzystać podczas zabawy. 

SIĘGNIJ PO BROŃ OSTATECZNĄ

W zapasie miej zawsze „coś”, co Twoje dziecko ubóstwia i uspokoi je, nawet w najbardziej patowej sytuacji. W przypadku moich dzieci, jest to… Vibovit :) Tak dokładnie! Zawsze mam w kieszeni saszetkę, albo dwie i w sytuacji kryzysowej, pozwalałam dziecku na zlizywanie go z paluszka :) Nie dość, że uspokaja malucha, to dodatkowo jest to dobry patent na częste przełykanie śliny podczas startu czy lądowania- co zapobiega zatykaniu się uszu. W przypadku starszych dzieci będą to oczywiście tablety czy telefony. Większość zawsze się uchyla i twierdzi, że ich dzieci nie korzystają z elektroniki. Po kilku jednak chwilach okazuje się, że ów dzieciak zna wszystkie najnowsze gry, aplikacje wraz ze wszystkimi komputerowymi trendami. Zawsze w duchu zastanawiam się „ no i po, co te kłamstwa?” przecież wiadomo, że wszystko podawane dziecku w odpowiedniej dawce i pod nadzorem rodziców, nie zrobi im krzywdy. Ciężko mi tak naprawdę to zrozumieć w dobie, gdy nawet taxi zamawiamy przez odpowiednią aplikacje… No ale szanuję każdą decyzję innych, nawet jeżeli to tylko fikcja i nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości ;)

Moją kolejną bronią ostatecznej zagłady płaczu i histerii są bańki mydlane. Oczywiście nie biorę całej butli, ale ich mini wersje, które można kupić na przykład w sklepie z akcesoriami eventowymi. 

Rada Cioci Edytki na podsumowanie tematu? Pamiętajcie- tylko spokój Was uratuje :):):)

 

Foto: Edyta Pazura

 

PAKOWANIE. COROCZNA POWTÓRKA Z ROZRYWKI

Czy masz poczucie, że gdy w Twojej rodzinie rozbrzmiewa hasło „wakacje” to mdli Cię na samą myśl o pakowaniu? Szlak Cię trafia, kiedy wyciągasz walizki i myślisz od czego tu w ogóle zacząć? No to się pociesz, bo nie jesteś sama... Wiele osób, które muszą spakować więcej niż siebie samego ma z tym poważny problem. Pokażę Ci, jak przez ostatnie 10 lat wypracowałam sobie system pakowania, w którym poziom frustracji na myśl o rodzinnym wyjeździe spadł mi z 10. do jakichś 2... Idealnie nie jest, ale idealnie chyba nigdy nie będzie :)




1) SPOKOJNIE NIE PANIKUJ!


To pierwsza zasada. Pamiętaj, że nastawienie jest najważniejsze. Jeżeli już na stracie powiesz: „nie dam rady” lub słynne „ja chyba oszaleję” , to możesz być pewna, że faktycznie czeka Cię przedwakacyjna katastrofa. Dzieci bedą miały Ci za złe, że nie spakowałaś ich ulubionych zabawek lub tego konkretnego stroju w motylki, a Mąż znów spojrzy na Ciebie z wyrzutem pomieszanym z rezygnacją: „Jak mogłaś tego zapomnieć?” Ta spirala wspólnych pretensji najprawdopodobniej będzie ciągnęła się do trzeciego dnia Waszego wspólnego wyjazdu, aż w końcu dojdziesz do wniosku, że masz tego dosyć i to były ostatnie wspólne wakacje. Oczywiście z tym, że za rok- powtórka z rozrywki :D


2) ZAPLANUJ.


Zacznij pakować się tydzień wcześniej. Spokojnie... Nie mam na myśli układania ubrań do walizek z siedmiodniowym wyprzedzeniem, a zaplanowanie strategii pakowania. Zacznij od zrobienia listy rzeczy,czy listy lekarstw, których na pewno nie możesz zapomnieć ( np. soczewki, okulary, nurofen, czapka z daszkiem, nebulizator, ładowarka do telefonu, komputer, pompka, pianka do pływania). Najlepiej namierz wszystkie potrzebne rzeczy wcześniej, aby uniknąć biegania po domu w ostatniej chwili i krzyczenia: „ Gdzie to może być do jasnej cholery?!” Poukładaj wszystko w jednym miejscu i zrób listę potrzebnych rzeczy w telefonie. Wtedy na pewno nie zapomnisz telefonu:)


3) HIERARCHIA PRZEDE WSZYSTKIM.


W pierwszej kolejności zapakuj te rzeczy, które są niezębne i bez których ten wyjazd nie będzie taki sam. Zasada jest prosta- najpierw pakujemy rzeczy najpotrzebniejsze, dopiero później upychamy swoje fanaberie. Jeżeli lecisz samolotem będzie prościej, gdyż jesteś ograniczona liczbą pokładowych kilogramów. Ja po trzech wyjazdach zrezygnowałam z pakowania małej czarnej i szpilek :) Zawsze warto wcześniej zadzwonić lub napisać maila do obiektu i dowiedzieć się czym dysponuje ośrodek (pralka, suszarka, aneks kuchenny, ręczniki, kosmetyki,, żelazko) aby nie dublować niepotrzebnie rzeczy. Koniecznie zrób tzw: „miejscowy resarch” Dowiedz się jak daleko jest do najbliższego sklepu i apteki. Jeżeli masz „rzut beretem” to nie warto brać osobnej walizki na kosmetyki i lekarstwa :)


4) POSTAW NA MINIMALIZM


To było dla mnie jak walka z wiatrakami. Wydawało mi się, że jeżeli mam dużą rodzinę to od razu muszę wyglądać na wakacjach jak cygański tabor. Lubiłam dużo i jeszcze więcej, aż na końcu okazywało się, że zużywałam 1/4 wszystkich rzeczy. Kiedy podróżuję samochodem, zamiast walizek stawiam na worki próżniowe ( ja używam tych z Tchibo, ze względu na trwały materiał). Po raz pierwszy zaproponowałam to mojemu Mężowi jakieś 10 lat temu, kiedy jechaliśmy na narty do Austrii. Powiedział wówczas: „rany boskie... Ale obciach”. Wśród wszystkich gości hotelowych i ich markowych walizek Louis Vuitton za paręnaście tysięcy złotych, byliśmy jedyną rodziną z worami na ciuchy. :) Hotelowy boy jak to zobaczył nie palił się zbytnio z pomocą, bo myślał zapewne , że wygraliśmy zimową wycieczkę zgadując „hasło klucz” w gazetowej krzyżówce. Finał tej historii jest taki, że cztery lata jeździliśmy do tego samego hotelu i w ostanim roku połowa gości przyjechała spakowana w worki próżniowe. Jedna z przebywających tam regularnie Austriaczek zaczepiła mnie i zapytała czy mam jeszcze jakieś ciekawe patenty na podróżowanie, bo my Polki jesteśmy najlepsze w te klocki i to ode mnie podejrzała metodę „na worek”. Poczułam się niczym Skłodowska- Curie polskiego, wakacyjnego pakowania :) Ubrania do tzw: "próżniarki",  a wtedy kosmetyczki, buty i inne gadżety zmieścisz do jednej walizki.  

Na rodzinne wyjazdy świetnie sprawdzają się małe buteleczki wielokrotnego użytku do którego możemy przelać ulubiony płyn, czy balsam. Wówczas wszystkie smarowidła zmieścimy do kosmetyczki, a nie osobnej walizki :D Ja wyznaję zasadę, że całą tzw. pielęgnacje dopasowuję pod najmłodszego w rodzinie- jeżeli może używać ten najmniejszy, to tym bardziej załapią się i te większe dzieciaki.To również czas kiedy biorę ze sobą i wykorzystuję wszystkie kosmetyczne próbki. Dlaczego? Po pierwsze zajmują mało miejsca, a po drugie wakacje to odpowiedni czas na rozkoszowanie się różnorodnymi kosmetykami.

Jeżeli bierzesz jakieś lekarstwa lub witaminy na stałe, warto je przesypać do jednego, dzielonego pojemniczka. Może Ci się to wydać dziwne , ale ten mój na zdjęciu to pojemniczek na gwoździe kupiony w sklepie budowlanym :D Jest świetny i można z powodzeniem na pokrywce, podpisać niezmywalnym pisakiem nazwy Twoich lekarstw czy suplementów.Jeżeli organizujesz podróżną apteczkę warto również pozbyć się opakowań z lekarstw. Zostaw sobie ulotki lub jeżeli masz dostęp do internetu, to dawkowanie odnajdziesz w sieci. Zobaczysz ile miejsca możesz zaoszczędzić!


5) ROZKOSZUJ SIĘ WAKACJAMI!


Jeżeli już jesteś w podróży na wakacje, to zamknij rozdział pakowania wraz z drzwiami swojego domu. Napij się wina, piwa czy wódki- zagryź ogórkiem, ciesz się chwilą i nie rozmyślaj, czy przypadkiem czegoś nie zapomniałaś. Nawet jeżeli, to zapewne   nie jedziesz na koniec świata i nie ma się co spinać- czyli wracamy do punktu numer 1 :) Podejście najważniejsze. Don’t worry- be happy :)



Autor: Edyta Pazura

foto: https://pl.depositphotos.com

www.tchibo.pl

Edyta Pazura