Z miłosći do piękna

 
Z miłości
 
Walentynki- święto zakochanych, dla niektórych wyjątkowy dzień, kiedy raz w roku możemy usłyszeć „kocham” dla innych (także dla mnie) dzień jak co dzień….
Warto jednak celebrować miłość, a jeżeli dzień 14 lutego, pomaga niektórym otworzyć się na drugą połówkę, to czemu nie?
Są tacy co wybierają ten dzień na oświadczyny, wyznanie miłości, czy romantyczną kolację we dwoje z dala od gromadki dzieciaków. Codziennie słyszę „kocham Cię”, dostaję kwiaty od Męża bez okazji, jednak traktuje dzień Świętego Walentego, kiedy to mogę zrobić mojej drugiej połówce wyjątkowy prezent.
Pomysłów może być wiele, tym bardziej w czasach, w których możemy mieć wszystko na wyciągnięcie ręki. Zebrałam dla Was wyjątkowe rzeczy, które może w przyszłości, posłużą Wam jako inspiracja. To co kocham najbardziej, ale i takie prezenty, które dostał ode mnie Cezary.
Na początek trochę historii…
 
Święty Walenty pochodził z Terni i jako kapłan pomagał parom zawrzeć związek małżeński. Podobno jako pierwszy pobłogosławił miłosną relację chrześcijanki i poganina. Kiedy odkryto, że nawracał pogan, próbowano go zmusić, aby wyparł się Chrystusa.
Walentego wtrącono do więzienia, gdzie zakochała się w nim niewidoma córka strażnika. Gdy ten fakt ujrzał światło dzienne, skazano go na śmierć. Przedtem jednak niewolnik zostawił kobiecie list w kształcie serca z napisem: „Od Świętego Walentego”
Kiedyś modlono się za jego wstawiennictwem za ciężko chorych, ale rzecznik Archidiecezji Poznańskiej ks. Maciej Szczepaniak, przypomniał wiernym jego postać i twierdził, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby modlono się również za zakochanych. Obraz Świętego Walentego możemy zobaczyć na frontowej ścianie kamienicy ul. Górna Wilda w Poznaniu.
Każde państwo na świecie obchodzi Dzień Zakochanych inaczej. Jak nietrudno się domyślić, najhuczniej świętują Amerykanie w USA, kupując czerwone bibeloty i oglądając popularne komedie romantyczne w towarzystwie popcornu. We Francji należy ukochanej, wysłać bukiet czerwonych róż, a w Czechach wszyscy zakochani udają się na most Karola w Pradze, aby przywiesić kłódkę wiecznej miłości. W Anglii Święto Zakochanych celebruje się, używając wizerunku najsłynniejszych kochanków- Romea i Julii. Chińskie Walentynki nazywane są „nocą siedmiu”. Chinka udaje się nad rzekę i kładzie na wodzie igły- jeżeli zatoną, oznacza to, że jest gotowa do poślubienia ukochanego.
 
Klasyka gatunku
 
Zacznę dosyć prozaicznie i być może mało popularnie- PERFUMY. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że każdy zapach przywożę lub kupuję mojemu ukochanemu w różnych zakątkach świata. Sama jestem „perfumową maniaczką” i mam w domu około 12 flakonów różnych zapachów. Wcale nie mniej posiada w swoim zbiorze mój Małżonek. Te które widzicie na zdjęciu pochodzą z Dubaju i jest to edycja limitowana związana z Rokiem Tolerancji, który był obchodzony w zeszłym roku w ZEA.
Nie można ich kupić w internecie i do niedawna jeszcze prosiłam koleżankę z Dubaju, aby kupiła dla Czarka nowy flakonik. Jak nie trudno się domyślić zapach jest ciężki, typowo arabski, ale jednocześnie ma w sobie magiczne nuty ciepła. Mój Mąż uwielbia ten zapach, jak i ja kocham go, kiedy jest ubrany w te orientalne nuty skóry i bursztynu. Spójrzcie, samo opakowanie przyprawia o zawrót głowy.

Ja także sięgam po perfumy z niszowych butików.
Kolejnym pomysłowym i zapachowym prezentem, który uwielbiam jest świeca do masażu ( widzicie na zdjęciu poniżej) To połączenie wielu przyjemności w jedną. Kiedy świeca podziała na nasze zmysły węchu, rozpuszczony olej, możemy wsmarować w nasze ciało…. Lub ukochanego :)
To nie koniec zapachowych doznań… Widzicie to cudeńko poniżej? Jak myślcie co to może być?  Ulubiony gadżet domu Cioci Edytki- perfumowana kamea Cire Trudon. Umieszczamy ją na podgrzanym naczyniu, a rozpuszczona uwalnia piękny zapach w całym wnętrzu, na przykład trawy cytrynowej… Sprawdzi się w sam raz na romantyczny wieczór we dwoje.
Co jeszcze sprawiłoby mi radość?
 
Przecież człowiek nie samymi prezentami żyje. Wieczór we dwoje przy świecach to klasyka gatunku, jednak aby stworzyć klimat unoszącej się w powietrzu miłości należy trochę się postarać. W mojej sypialni nie mogłam mieć kominka, ale nic nie stało na przeszkodzie, żebym go sobie stworzyła za pomocą klimatycznych świec. A książka? Moja ulubiona, tylko że w języku angielskim, gdyż nadal się go wytrwale uczę. Łączę więc przyjemne z pożytecznym. Sięgam po ulubione tytuły- jak Dziennik Bridget Jones.  Któż jej nie kocha, tym bardziej w Walentynki?
Biżuteria? Czemu nie!
 
Dalej pociągnę temat prezentów klasycznych, ale pięknych i wyjątkowych. Z racji tego, że jestem mamą, ograniczam liczbę świecidełek na swoim ciele. Nadal chciałabym mieć nienaruszone uszy i szyję- wszystkie mamy raczej powinny wiedzieć o czym piszę…
Żebym mogła sięgnąć po biżuterię musi ona być faktycznie wyjątkowa. Często wybieram ją sobie sama lub rysuję szkice, aby mój Mąż mógł zlecić jej wykonanie (jak te czarne kolczyki, które miałam na wielu oficjalnych wyjściach.) Jestem zwolenniczką zasady „mniej”, wcale nie oznacza „gorzej” Dzięki temu wiem dokładnie na jaką okazję dostałam dany prezent i jak wiele dla mnie znaczy.
Biżuteria wiadomo rzecz droga, a co z tymi, co nie mają wystarczająco dużo funduszy? Specjalnie zestawiłam na zdjęciu drogocenności z pięknie rzeźbionych mydłem. To cudeńko kosztuje niewiele, a może stać się pięknym prezentem dla naszej połówki. Powiecie mi i co z tego? Przecież to mydło, które po pierwszym myciu nie będzie już tak wyglądało. To fakt, dlatego moje lądują w szafie lub na półce z ubraniami. Za dawnych czasów, kiedy byłam małą dziewczynką, mama wkładała do szafy wszystkie zagraniczne mydła, które przywiózł mój tato z kontraktów. Dzięki temu nasze ubrania pachniały nie tylko popularnym proszkiem do prania.
Z miłości do wnętrz
 
Co sprawiło by mi największą radość? Mimo, iż to święto Walentego, które kojarzy się jednoznacznie z biżuterią, perfumami, kolorowymi kartkami i pluszowymi sercami, to mnie jak zawsze największą radość sprawiają gadżety do domu. Wówczas nie mam wątpliwości, że obydwoje z nich skorzystamy. Spójrzcie na te butelki Serax. To jeden z moich ulubionych domowych dodatków. Każdym z nas napełnia je ulubionym trunkiem, odpalamy romantyczny film, robimy popcorn na maśle, no i czego chcieć więcej?
Mało kto wie, że u nas Walenty gości prawie codziennie  :) Mamy swoje wieczory, podczas których po prostu rozkoszujemy się ciszą, kiedy dzieci śpią.  Zabrzmi to co najmniej dziwnie, ale uwielbiam herbatę i mam parę puszek takowych w swojej kuchennej szafce. Moją ulubioną jest zielona z prażonym ryżem. W drewnianych filiżankach wykonanych z litego drewna akacjowego, smakuje wyśmienicie, a żeliwny czajnik Serax długo utrzymuje ciepło. Filiżanki mają jeszcze jedną, ważną zaletę: mianowicie nie nagrzewają się, dzięki temu są bardzo funkcjonalne. Jak przystało również na prawdziwą Nowohuciankę, lubię też czasami… piwo… :)

 Wyjątkowy gość.
 
Kiedy jeszcze nie zarabiałam własnych pieniędzy, robiłam Cezaremu własnoręcznie wykonane prezenty takie jak: albumy wspominkowe czy kartki. Zachęcam Was do tego typu upominków, gdyż mój Mąż do dzisiaj trzyma wszystkie pamiątki. Chętnie do nich wracamy i śmiejemy się z niektórych naszych wspomnień.
Staram się, aby prezenty ode mnie były faktycznie wyjątkowe. Często wsłuchuje się w to co mówi Cezary i tak na przykład dostał ode mnie złotą lampkę biurową Bestlite, bo zawsze powtarzał: „Nie mam czym sobie zaświecić, jak uczę się tekstów”
Pewnego razu zauważyłam, jak Czaro obserwuje na Instagramie Steve’a Casino, który wykonuje figurki z fisztaków. Powiedział do mnie: „Wow! Zobacz co za Gość”. Nie czekając długo, postanowiłam napisać do Steve’a i tak oto na każdą okazję Cezary dostaje ode mnie nową figurkę z postacią, w którą wcielał się w różnych produkcjach filmowych. Mój Mąż ma już w swojej kolekcji: Kilera, Sida i Azbesta. Cezary nie pogardzi też dobrą literaturą. Uwielbia Żulczyka, Twardocha oraz nadrabia zalaegłości, więc  do naszej domowej biblioteki zawitały ostatnio dzieła Olgi Tokarczuk. 
Na podsumowanie tego tekstu, chciałabym Wam życzyć po prostu dużo miłości. Żebyście się zawsze szanowali, mówili piękne słowa, patrzyli sobie w oczy, a prezenty niech będą tylko uzupełnieniem Waszych uczuć. Kochajcie się, tak jak my się kochamy! 
 
 

Coraz bliżej Święta

Swój dzisiejszy post zacznę od dwóch krótkich słów: „Kocham Święta!!!” Jak co roku, mój dom w tym okresie zamienia się w magiczny świat, pełny moich autorskich dekoracji i ręcznie robionych wianków.KRÓTKA HISTORIA MOJEJ MIŁOŚCI DO ŚWIĄTECZNYCH DEKORACJI.
 
Raczej nie będę oryginalna w tym co teraz napiszę. Zapewne każda polska dziewczynka, oglądając amerykańskie filmy, których akcja rozgrywała się podczas Świąt Bożego Narodzenia, pragnęła choć trochę wprowadzić do swojego domu, ten wyjątkowy klimat zza oceanu. Jakieś 20, 30 lat temu nie było nam dane zaznać nawet 1/10 tego, co widziałyśmy na szklanym ekranie. Wielkie pragnienia małej dziewczynki na szczęście dzisiaj zmaterializowały się i mogę Wam pokazać co mi w duszy gra.
Pamiętam, kiedy przychodziły święta, to zamiast kolorowych, amerykańskich dekoracji na moim drzewku lądowały cukierki- sople, których z racji wieku nie można nam było jeść. Z roku na rok, przywieszaliśmy te same ozdoby, gdyż przy czwórce dzieci zawsze były ważniejsze wydatki niż „świąteczne buble.”

Kiedy przychodził czas Wigilii tata swój poranek zaczynał od sprawdzenia długiego łańcucha wielobarwnych światełek. Już wtedy zapalała mi się moja, osobista lampka pod tytułem: „Ewakuuj się zaraz będzie sajgon” W obecnych czasach, jeżeli choinkowe światła przestaną działać, istnieje duże prawdopodobieństwo, że po prostu je wyrzucimy, a w sklepie kupimy nowe.
Wtedy nie było tak kolorowo. Tata zaczynał swoją żmudną pracę od sprawdzenia specjalnym śrubokrętem, czy każda z 500 żarówek, aby na pewno posiada napięcie…
Po sprawdzeniu stu zaczynał wzdychać, a przy dwusetnej już sapał. Kiedy doszedł do połowy zaczynał przeklinać, żeby przy trzechsetnej rzucić całym łańcuchem i pójść w piz…. Wtedy nerwowo, chlipiąc jadł zupę, aby po 20 minutach znowu powrócić do szukania tej jedynej, spalonej żarówki. Przy takich rodzinnym szukaniu, dowiedziałam się całej historii o chińskich bublach, wysyłanych nam do Polski jako ewentualna broń zagłady Europy Środkowo- Wschodniej.  Mój słownik także powiększył się o nowe „łacińskie” słowa, dotąd powszechnie nieużywane w naszej spokojnej rodzinie.

Przy dobrych wiatrach po jakiś 8 godzinach nasza skromna choinka była gotowa, chociaż raz zdarzyło się, że tacie spaliła się żarówka, jak już założył światełka na drzewko…
Moim zadaniem było owijanie drucikiem cukierków i zawieszanie ich na choinkę z tym, że mama bardzo nas pilnowała, aby ich nie jeść do przyjścia księdza po kolędzie. Finalnie jakieś 6 tygodni, byliśmy na totalnym „słodyczowym odwyku”, patrząc się codziennie na zwisające z choinki cukierasy.
Pewnego roku zbuntowałam się: „Nie będzie mi tu jakiś męski pingwin, dyktować, kiedy swoje cukierki mogę jeść” Pomyślałam… Postanowiłam więc, kraść cukierki z choinki, a do środka zawijałam coś innego, tak aby rodzice się nie zorientowali. Plan był super do momentu, kiedy ksiądz nie natrafił na cukierka z papierem toaletowym…

 
Takich opowieści mam całe mnóstwo, ale nie mogę Wam wszystkiego napisać, bo co wtedy zostanie mi na przyszły rok?
W każdym razie, od małego robiłam różnego rodzaju ozdoby- dosłownie ze wszystkiego. Co roku na Święta, biegałam do papierniczego, gdzie mogłam kupić kolorowe, świecące papiery ala folia aluminiowa, które były mi potrzebne do robienia szopki krakowskiej.  Później szłyśmy z nią kolędować i zarabiać nasze pierwsze pieniądze.
Na szczęście dezaprobata mojego taty do Świąt oraz wiecznie psujące się choinkowe światełka nie zraziły mnie do tego magicznego czasu jakim jest Boże Narodzenie. Każdy kto mnie zna wie, że muszę mieć posprzątane, a dom powinien być pełny sezonowych dekoracji. Z tym pierwszym jest nieco ciężko przy trójce dzieci, ale dekoracje póki co, mają się u mnie dobrze.
KOLEKCJONUJ!
 
Kto bogatemu zabroni co? No wydawało by się, że mam za co kupić to się chwalę. Jednak prawda jest trochę inna. Swoje dekoracje zbieram latami i fakt jest taki, że nigdy nie chcę prezentów, tylko wolę kupić coś do domu, jak widoczny na zdjęciu zestaw do herbaty Villeroy
Co roku dopełniam swoją kolekcję nowymi rzeczami, a w kolejnych latach zmieniam tylko pojedyncze elementy. Pamiętajcie, że takie dekoracje, powinny przede wszystkim pełnić dla Was funkcje pamiątek, tak jak to jest w moim przypadku.
Na przykład kolorowe skarpety, które wiszą na kominku przypominają mi czas, kiedy byłam w ciąży z Ritą. Wówczas jeszcze nie znałam płci bobasa, dlatego nadal wisi skarpeta z napisem „Baby”. Kolorowe szklane kule, pozwalają przywołać wspomnienia z poprzednich lat, a każdy dziadek do orzechów ma nadane przez nasze dzieci, własne imiona.
Papierowe gwiazdy i Bożonarodzeniowe poduszki to „must have” domu Pazurów.
Co roku wrzucam do ozdób wiszących na oknach małe lampki na baterię, tak aby wieczorem podziwiać ich niesamowity urok. Polecam!
 
PRACE RĘCZNE… UFFF..
Z roku na rok mam coraz więcej obowiązków zawodowych i coraz więcej dzieci J więc moje autorskie ozdoby nie zabierają mi już tyle uwagi, co kilka lat temu. Zawsze robię jednak wianki do swojego domu i na szkolny kiermasz.
W tym roku postanowiłam, nie przyjmować zamówień od znajomych, bo najzwyczajniej w świecie, głupio mi było od kogoś brać pieniądze, a jeszcze trochę to poszłabym z torbami.
Co roku staram się jednak wymyślać coś nowego. W zeszłym, ozdobiłam swoją choinkę rodzinnymi zdjęciami i własnoręcznie robionymi dekoracjami w słoiku.
W tym roku, postanowiłam zrobić świąteczne scenki na drewnianej tacy, przy użyciu małych figurek, mchu i potłuczonych bombek. Wyszło całkiem sympatycznie, chociaż w przyszłym roku wrócę do szklanych naczyń i światełek z timerem. 
WIECZOROWĄ PORĄ
 Ktoś mógłby zapytać: „Po co to wszystko” Odpowiedź jest łatwa. Ja po prostu to kocham! Szczególnie magicznym czasem jest dla mnie wieczór, kiedy wszystkie lamki tlą się delikatnym światłem, a ja mogę usiąść przy ulubionej książce. Przeważnie kończy się to szybkim snem (przy trójce dzieci po prostu padam) jednak jest w tej atmosferze coś wyjątkowego.
Moje dzieci również bardzo cenią mój wysiłek. Kiedy parę dni temu zaczęłam przynosić z piwnicy pudła pełne ozdób mój syn odparł: „Ach… Idą Święta! Jak ja to kocham” Nasze dzieci są lustrzanym odbiciem nas dorosłych i staram się im pokazać wszystko, co najlepsze i wartościowe. Po drugie, spełniam swoje dziecięce marzenia z amerykańskich filmów, które wręcz pochłaniałam jako mała dziewczynka.

PIERNIKOWY SZAŁ.
Naszą coroczną tradycją jest pieczenie moich autorskich pierników. W tym roku nawet Pazur pomagał nam wałkować ciasto. Wszystkie przepisy, które znalazłam w sieci były dla mnie nijakie, a pierniki twarde jak kamień. Postanowiła spróbować czegoś nowego i swojego. Mam nadzieję, że w przyszłym roku, podzielę się z Wami większą ilością świątecznych przepisów. W tym, muszę po prostu trochę odetchnąć. Mam nadzieję, że rozumiecie ;)
Oto przepis na moje pierniki. Od razu chcę zaznaczyć, że wymagają one cierpliwości i skrupulatności, ale będziecie zadowoleni.
 
SKŁADNIKI
 
·      350 gr bio mąki pszennej
·      Jajko
·      Łyżeczka organic baking powder ( proszek można kupić w organicu)
·      Łyżeczka cynamonu
·      ½ łyżeczki mielonego imbiru
·      ½ łyżeczki startej gałki muszkatołowej
·      ½ łyżeczki mielonych goździków
·      Łyżka miodu
·      Pół szklanki cukru kokosowego.
·      Łyżeczka czarnego kakao
·      Dwie łyżki ciepłego masła
·      Szczypta pieprzu
·      Ciepłe mleko.
1)    Mąkę przesiewamy na stolnicy. Dodajemy miód, cukier, proszek do pieczenia, kakao, przyprawy, pieprz, jajko i masło.
2)    Dokładnie wyrabiamy ciasto, dodając po trochu ciepłego mleka. To żmudna i czasochłonna praca. Należy wyrabiać ciasto około 10-12 minut tak, aby wszystkie składniki dobrze się połączyły.
3)    Ciasto nie powinno się kleić, więc należy uważnie wlewać mleko. Dosłownie po troszeczku. Kiedy będzie już gotowe, podsypujemy stolnicę mąką i wałkujemy ciasto na około 0.5- 1 cm. (zależy od preferencji)
4)    Układamy na posmarowanej tłuszczem blaszce i wsadzamy do rozgrzanego na 180 stopni piekarnika. Pieczemy około 10-15 minut.
5)    Jeżeli pierniki mają wylądować na choince, nie zapomnijcie zrobić dziurki na sznurek.
6)    Smacznego 
 
NA ZEWNTĄRZ TEŻ POWINNO BYĆ PIĘKNIE. 
Jak już wspomniałam, co roku na moich drzwiach wisi wianek mojego autorstwa. W tym roku także postawiłam na nasze ulubione dziadki do orzechów oraz stojące na podstawce małe choineczki. Dookoła wejścia zawisła świecąca girlanda. 
W każdym oknie od strony ulicy wisi także świecący wianek. (kupiony w Tchibo) Efekt WOW! 
WESOŁYCH ŚWIĄT MOI DRODZY!!! 
 
 

Wydruki do nauki- PLANER

NOWY CYKL NA BLOGU

Na blogu specjalnie dla Was, przy współpracy z HP, powstała nowa zakładka „wydruki do nauki”.

Z myślą o wszystkich rodzicach, którzy teraz stanęli przed nowym wyzwaniem- nauczaniem swoich dzieci w domach.

Mam nadzieję, że przygotowane przeze mnie materiały, ułatwią Wam edukację swoich najmłodszych, a planery będziecie mogli wykorzystać także w zaplanowaniu codziennych obowiązków.

Wraz z Angeliką M. Talagą oferujemy Wam cztery artykuły o pomysłach na kreatywną i efektywną naukę z plikami do pobrania za darmo. Wierzcie mi, że włożyłam w przygotowanie tych materiałów mnóstwo pracy i serca. Chciałabym, abyście korzystali na 100% z tego co przygotowała dla Was Ciocia Edytka :)

To zupełnie normalne, że rodzice inwestują swój czas, energię i pieniądze w edukację dzieci. Zauważcie jednak, że często najprostsze rozwiązania są najbardziej efektywne. Teraz wszyscy jesteśmy w sytuacji, kiedy nie możemy posłać swoich pociech na dodatkowe kursy językowe, czy szereg zajęć dodatkowych. A jak zaplanować dziecku czas, aby nie spędziło go grając od rana do nocy w gry komputerowe? Wystarczy efektywna motywacja i mądre podejście do nauki. Brzmi dosyć tajemniczo i skomplikowanie prawda? Ale to tylko pozory. W artykułach stworzonych przeze mnie wraz z Angeliką M.Talagą przedstawimy Wam służące do rozwoju i nauki materiały, których głównym celem jest połączenie rozwoju wiedzy wraz z umiejętnościami praktycznymi. Przeczytacie między innymi o efektywnym planowaniu, naukowej próbie sił, tworzeniu własnych notatek i czytelniczym wyzwaniu. Serdecznie zapraszam i życzę miłej lektury!

PLANER

Każdy, kto ma w domu nastolatka wie, że ogrom jego szkolnych i pozalekcyjnych obowiązków

może przytłaczać. W szkole od rana do późnego popołudnia. Potem korepetycje, koła zainteresowań, zajęcia dodatkowe, projekty na ocenę, zadania domowe, kartkówki, sprawdziany, wywiadówki, wycieczki i wszystko inne, o czym trzeba pamiętać i zsynchronizować w planie

dnia. Jednak próżno szukać na rynku planerów czy organizerów przeznaczonych

specjalnie na potrzeby uczniów. Może więc zrobić samemu taki planer?

Warto o tym pomyśleć, bo dodatkowo daje nam to możliwość go maksymalnie przygotować pod potrzeby konkretnej osoby, jej codziennej rutyny i poziomu aktywności. Planer w bazowej wersji zawiera miejsca na dni kalendarzowe z wyróżnionym weekendem i tygodniem roboczym oraz

miejsce na notatki. Czego potrzebujesz żeby samodzielnie wykonać planer? W zasadzie tylko komputera, dostępu do internetu i dobrego urządzenia wielofunkcyjnego, takiego jak HP Smart Tank 515.

KROK 1

Pobierz plik z planerem KLIKAJĄC NA LINK

 

KROK2

Zastanówcie się wspólnie jakiego typu zadania ma do wykonania w ciągu miesiąca Twoje dziecko, jakie wydarzenia Was czekają i o czym należy pamiętać. Jaki jest charakter tych zadań? Podzielcie to wszystko na kategorie. Na przykład jedną kategorią będzie szkoła, drugą dom a trzecią hobby. Do kategorii szkoła wliczają się wszystkie sprawdziany, kartkówki, wywiadówki, ale także wycieczki szkolne.

A do kategorii hobby można zaliczyć zajęcia

szachowe, sportowe… oraz wizytę znanego Youtubera w Waszym mieście. Teraz wybierzcie dowolne kolory, które będą symbolizować kategorie np. szkoła - zielony, dom - błękitny a hobby - żółty. Po co? To, co zaraz zrobicie nazywa się kodowanie kolorami. Zwykle, nie wystarczy wpisać zadań do zeszytu czy kalendarza – bo ich ogrom wciąż może przytłaczać. Kodowanie kolorami dodaje lekkości nawet najbardziej naszpikowanemu treścią planerowi. Patrząc na niego najpierw zwracamy uwagę na kolory, które od razu kojarzą nam się z konkretnym charakterem zadań.

 

KROK 3

Otwórz plik na komputerze w dowolnym edytorze obrazów. Nanieś kolory na odpowiednie dni. Jeśli coś ważnego dzieje się w szkole zmień kolor dnia na zielony, a jeśli w domu - na błękitny. Dokładnie tak, jak ustaliliście to w kroku drugim.

Po naniesieniu kolorów wydrukuj plik.

 

KROK 4

Teraz weź długopis i na wydrukowanym pliku nanieście na planer hasła, godziny i wszystko inne, co będzie przypominało o wydarzeniach i zadaniach na najbliższe tygodnie.

WARIANT I

Kodowanie kolorami może mieć też inny wymiar. Zamiast używać wielu kolorów do różnych kategorii, użyj dwóch: czerwonego i szarego. Wówczas na czerwonych polach wypiszcie rzeczy super-ekstra-ważne, takie jak „wywiadówka” w szkole czy sprawdzian z chemii. Na szarych polach rzeczy, które w razie potrzeby można przesunąć lub przekazać komuś innemu. Na przykład: „posprzątać pokój” lub „kupić prezent dla Huberta”. Takie kodowanie kolorami powoduje, że mózg w pierwszej kolejności skupia się na priorytetach. I o to chodzi!

 

WARIANT II

A co, jeśli Twój nastolatek ma takie nagromadzenie spraw do zapamiętania w ciągu każdego dnia, że nie sposób tego wpisać w jednym miesięcznym planerze? Dla tych najbardziej zajętych uczniów można drukować osobne planery dla każdej sfery życia. Wtedy planer domowy wisi na stałe w domu, a planer szkolny możecie wkleić do jednego z zeszytów. Mając do dyspozycji gotowy plik i dobrą drukarkę możecie skorzystać z każdego wariantu dowolną ilość razy!

 

DLA UCZNIÓW Z WIĘKSZĄ

ILOŚCIĄ OBOWIĄZKÓW MOŻNA

DRUKOWAĆ OSOBNE PLANERY,

INNY DLA KAŻDEJ SFERY ŻYCIA

SZKOŁA, HOBBY CZY DOM.

 

OGROM ZADAŃ I OBOWIĄZKÓW MOŻE PRZYTŁOCZYĆ NAJPILNIEJSZEGO UCZNIA. KODOWANIE KOLORAMI DODA LEKKOŚCI KAŻDEMU HARMONOGRAMOWI!

PATRZĄC NA TAKI PLANER, ZWRACAMY UWAGĘ NA TO, CO NA TEN MOMENT JEST NASZYM PRIORYTETEM.